Szczepienia i gratisy z przychodni...

Udostępnij ten post

Byliśmy na szczepieniach.
Miłosz waży 7750g. Mama dumna w cholere.
Spostrzeżenie 1.
Bywanie w przychodniach dla mnie jako dla matki dziecka niepłaczącego jest ukojeniem :) Zdaję sobie sprawę z tego jakie ja mam cudowne dziecko. Nie płacze, nie grymasi. Z uśmiechem na twarzy dało się zbadać, ze szczepieniami było gorzej ale kto dzielnie zniesie jak mu się igłe wbija w ciało? Brawo Miłosz.
P.S. do spostrzeżenia nr 1
Była z nami dziewczynka (wśrod wielu dzieci szczepionych tego dnia), która wcale nie płakała. 3 szczepionki poleciały w nózki i rączkę a ona nic. Nic! Czujecie to?! 

Spostrzeżenie 2.
Jako, że ja jak Miłosz ma mieć szczepienie denerwuję się niemiłosiernie i mnie smuci, że on tak niewinnie się cieszy a zaraz mu babsztyl wyleci z igła i mu ten uśmiech zdjemie z jego buziaka to tatuś się nim zajmuję a ja łaże i czytam ulotki. Tu pragnę dodać, że dzielnie z dzieckiem w gabinecie jestem, lecą pytania do pediatry, uśmiechy do Majla, przytulenia po szczepieniach. Jestem na straży o czuwam. Ale czytam sobie te ulotki, patrze na próbki i szlag mnie trafia. Stoją opakowania mleka Bebiko 1 comfort. Opakowania po 350g. Widzę je pierwszy raz więc nie to, że nikt do domu nie chciał wziąć jak była pora. Patrze na date. 14.10.2014r. Dwa tygodnie po terminie. I aż mnie mierzi i wnerwia fakt, że jakaś matka mogła sobie spożytkować ale nieee nie nie nie przychodnia okazała się psem ogrodnika i wystawiła po terminie. No i pytanie: czy to nie chore? A jak trafi sie mama, która weźmie to mleko, bo na datę nie spojrzy święcie przekonana, że przychodnia wie co daje? Może i temu dzieciakowi nic nie będzie ale czy to normalne? Nie bardzo...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz