Lampka Luvion, czyli jak króliczek umila Lelkowi czas.

Lampka króliczek Luvion przyszła do nas w idealnym momencie. 
Było koło 16:30 gdy kurier zadzwonił by ktoś wyszedł, odebrać paczkę. Panowały u nas egipskie ciemności, ponieważ od 1 w nocy nie mieliśmy światła. Więc podczas gdy ja ubolewałam nad zawartością lodówki i zamrażalnika (moje truskawki rozmrożone!), Daddy zabawiał poirytowanego Miłosza, który nijak się w tych ciemnościach potrafił odnaleźć. Więc z latarką w ręku poszłam do wspomnianego kuriera klnąc w niebogłosy przeklęty wiatr, przeklęty transformator i przeklęte kable wiszące mi na płocie.
Przy świeczkach rozpakowaliśmy paczkę i gdy tylko wyjęłam króliczka moje dziecko się rozpromieniło. Dla takich uśmiechów żyje każda matka. Oczywiście nie musze dodawać, że Miłosz nie oddał króliczka dopóki z nim nie zasnął? 

A więc co to za króliczek? 
Jest to lampka ledowa firmy Luvion, w ofercie znajduje się również lampka myszka. 
Jej zalety:
1. Jest dla dzieci od pierwszego dnia życia. 
2. Jest totalnie bezpieczna. A dlaczego taaaaak totalnie bezpieczna? Ponieważ nigdzie nie ma dziurki na kabel, nie ma włącznika- przełącznika, nie ma dostępu do baterii, ponieważ ładuje się indukcyjnie. Miłosz sam stawia króliczka na podstawkę, mówi "papa" i króliczek się ładuje. Oczywiście nie ma potrzeby ładowania jej codziennie z dwóch powodów: 
       a) jedno pełne naładowanie lampki wystarcza na 10 godzin użytkowania jej 
       b) lampka automatycznie wyłącza się sama po 15stu minutach.
3. Jest miękka. Nie zrobi krzywdy dziecku ani także podczas upadku nie odłamie jej się uszko.
4. Jej obudowa nie nagrzewa się. Lampka posiada specjalne diody, które uniemożliwiają poparzenie się dziecka a bez ogródek mówiąc lampka po godzinie użytkowania jest tak samo zimna jak w chwili włączenia. To jest ogromny atut tej lampki. 

Producent podaje, że lamka nie drażni oczu. Wiecie, że jestem szczera więc:
gdy obudzisz się w środku nocy i włączysz lampkę nie sposób nie zmrużyć oczu. Nie da się. Ale taka jest rola lampki. Ma oświetlać, więc nie biorę tego za minus, choć usunęłabym taką informację ze strony producenta. 

I nareszcie pobudki dla jakich uważam tą lampkę za must have przy dziecku:
1. Muszę przetransportować Lelka na swoje łóżko. Jestem w 18 tygodniu ciąży i zwyczajnie boje się jak on majta nogami na prawo i lewo. Oczywiście ma swoje łóżeczko tuż obok naszego ale on się budzi i leci do nas. I jeśli nie uśnie u siebie, to normą stają się pobudki z Miłoszem na plecach. Ja wiem inne dzieci mają pluszowe misie, ulubioną poduszkę, pieluszkę tetrową czy flanelową ale mój syn wszystkie wyrzuca. Za to królisia stawia w rogu łóżka, coś do niego gada, i kiedy królik się wyłącza Miłosz już zazwyczaj śpi. I to tak w przeciągu kilku dni stało się tradycją u nas. 
2. Lelek pije jeszcze na noc mleko modyfikowane, jeśli dodamy do tego wcześniej wypitą wodę mamy jak w banku zmianę pieluchy. Więc koło 5-6 zmieniamy mu pieluszkę. Przy lampce jest to mega wygodne, bo jej światło go nie budzi. Jest na wpół nieświadomy, raz ciach i sama kładę się spać. 
3. Położne jeszcze w szpitalu, kiedy to tuliłam kilkugodzinnego Lelka mówiły bym zostawiała włączoną delikatną lampkę na noc, bym nie rozbudzała dziecka nagłym włączaniem światła przy zmianie pieluszki czy przy karmieniu, by się wyciszał, bo przecież sen jest najważniejszy dla takiego maluszka. I o ile radziłam sobie włączaniem lampki umiejscowionej pod stolikiem nocnym tak ta lampka okazuje się niezastąpioną rzeczą przy drugim moim dziecku. Tym bardziej jeśli nie chcę wybudzać Lelka, który pewnie będzie się wciskał do nas do łóżka.

4. No i jest przyjacielem mojego dziecka. Nie tylko kiedy śpi, ale kiedy się bawi. Reaguje na zmianę kolorów, wchodzi do pokoi, w których nie jest włączone światło i oswaja się z ciemnością. Kładzie się na naszym łóżku i odpoczywa, nie marudząc, nie kładąc się na środku pokoju gdzie my słuchamy muzyki czy oglądamy film. Staje się bardziej samodzielny (choć czujne oko matki zawsze sprawdza co jej szkrab robi). Ma swojego strażnika. Choć dużo mniejszego niż samego siebie :)
5. Ach i podróżowanie. Podczas tegorocznej przerwy świątecznej, jadąc na Wigilię czy też obiad bożonarodzeniowy w tą czy z powrotem jechaliśmy po ciemku. I o ile mój syn rzadko śpi w samochodzie, tak jazda z króliczkiem, który oświetlał mu wnętrze samochodu była łatwa i przyjemna. Włączał sobie królisia i o nudzie nie było mowy. A my nie musieliśmy słuchać setny raz jego ulubionych piosenek ;)



Informacje o producencie i samej lampce w linkach:
http://videoniania.pl/product-pol-7126-Nocna-lampka-przytulanka-LUVION.html
http://www.luvion.pl/baby-care/led-nightlights.html
Czytaj dalej

...

Jesteś we mnie już tak długo. Choć jeszcze prawie dwa razy tyle czasu będę musiała poczekać aż wezmę Cię w ramiona.  Jeszcze nie słyszałam bicia Twojego serca, choć Ty moje znasz już na pamięć. Jeszcze nie wiem kim będziesz, choć możesz mieć pewność, ja Cię kocham bezwarunkowo. Od zawsze. Jesteś moim maleństwem i zawsze nim będziesz. 
Jutro Cię zobaczę na ekranie monitora. Jutro usłyszę Twoje serce, zobaczę Twoją buźkę. Lekarz pokaże mi wszystkie Twoje paluszki a ja nie będę mogła powstrzymać łez szczęścia. 
Jest we mnie tyle miłości choć choć i trochę niepokoju. Czy jesteś zdrowa dziecinko? Czy dobrze się rozwijasz? Czy niczego Ci nie brakuje skarbie? Czy nie powinnam bardziej na nas uważać? Czy nie czyha na nas żadne zagrożenie? 
Jest we mnie tyle niepokoju dziś skarbie... 
O Ciebie, o Twoje życie, o Twoje zdrowie... 
Cokolwiek by się nie okazało jutro jestem Twoją mamą. Możesz na mnie liczyć skarbie.



Czytaj dalej

Miłoszu z przyszlości...

Chcieliby bym była lepszą matką i bym była gorszą zarazem. Bym się nie przejmowała, bym nie wyolbrzymiała, bym zaczęła bardziej się o Ciebie troszczyć. Bym nie chodziła w dresie i bym w końcu założyła coś bardziej wygodnego. Bym się nie malowała i bym bardziej o siebie dbała. Bym jadła i schudła. Bym dała Ci swobodę i bym obchodziła się z Tobą jak z jajkiem. Chcieliby tak wiele... Tak wiele wszystkiego innego niż w danej chwili sobą reprezentuję... A ja? Ja jak to Mama Miłoszowska dopóki na Twojej twarzy widzę uśmiech, dopóki jesteś zdrowy, masz w co się ubrać, czym się bawić i co jeść, dopóki jest Ci ciepło i bezpiecznie zasypiasz w moich ramionach wiem, że dobrze wypełniam swoją rolę. Nie chcę byś był idealny dla świata, wystarczy, że sam będziesz z siebie zadowolony. Miłoszu z przyszłości: nie poddawaj się, kochaj i żyj pełnią życia. Z perspektywy czasu wiem, że to wszystko co chcą dla Ciebie inni jest tak nieważne. Nieważne, bo nie Twoje. Bujaj w obłokach i ciesz się z otaczającego Cię świata. Nie bój się go. Mimo swojego ogromu nie jest taki starszny na jakiego wygląda. Jeśli nie dopuścisz do siebie zła i podłych ludzi, zawsze będziesz górą. Zawsze. Przekazuj ludziom dobrą energię. Przepuszczaj w drzwiach kobiety i starszych. Gdy upadniesz wstań. Otrzep kurz i idź z podniesioną głową dalej. Krocz świadomie wybraną ścieżką.  Dopóki masz w sobie dobroć jesteś najlepszym co mnie spotkało. 



Czytaj dalej

Darth Vader i syn

Nie wiem ile razy obejrzałam wszystkie części Star Warsów ale łączną długość oglądania spokojnie możemy podać w tygodniach. Uwielbiam. Nie wiem czemu. Nie mogę przeżyć postaci Jar Jar Binksa, mam ciary wkurzenia za każdym razem jak widzę jego jęzor i te głupawe odzywki wrrr. Wkurza mnie Natalie Portman. Nie potrafię nie komentować dubbingu w trzech częściach (takie mam na DVD i tak być musi) ale za to jak wjeżdża Yoda z tym swoim: "Zacne być musi to wielce hmm" (parafrazuje) to trzy dni gadam bez składu i ładu mieszając koniec z początkiem zdania. Zawsze omijam motyw spalonego Anakina i jego "topienia" się w lawie i stało się to chyba tradycją. Albo usypiam, albo idę siku i zahaczam o kuchnie tworząc kuchenne rewolucje Beksy. Albo płyta się zatnie i stwierdzamy, że oglądamy kolejną część. 
Ale! Co by było z moim miesięcznym leżeniem podczas pierwszej ciąży, gdy to łożysko brzeżnie przodujące zagrażało mojemu maleństwu, gdyby nie Star Wars? Gdy "Gotowe na wszystko", "Pomoc domowa" i "Alf" przejadły mi się po całości? Lub gdy w upalne dni, zresztą pierwsze dni życia Lelka, leżeliśmy we trójkę i zapoznawaliśmy Lelka z ciemną stroną mocy? Byłoby inaczej drogi Anakinie.

A więc gdy niebawem czeka nas kolejna część Gwiezdnych Wojen (oh kuźwa yeah) a producenci prześcigają się w tworzeniu gadżetów z Lordem Vaderem, Paweł Kadysz postanowił pokazać nam jak żyje skurczybyk zwany ojcem ciemności, którego ja uwielbiam mimo jego złowrogiej natury. I tak oto nie muszę myśleć jak Vader pije kawcię, strzela sobie selfie czy pakuje na bica. 100 dni, 100 zdjęć! 
Zastanawiam się czy pan Kadysz uwieczni dzieci Lorda V.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć, pamiętajcie, codziennie dodawane jest jedno nowe zdjęcie aż dojdzie do 100. 

Tu mój Lelek niżej screen zdjęć Pawła Kadysza. Po więcej zapraszam na: 
https://tookapic.com/darthvader






Czytaj dalej

Red Méthot i jego niesamowite fotografie wcześniaków.

Za oknem szaro, buro i ponuro. Dlatego gdy mój Miłoszowski zajmuje się sobą i swoją kolekcją zabawek (ave fisher price) ja wyszukuję dla Was te piękniejsze, zabawniejsze nowinki ze świata.
Przebrnęliśmy przez zabawne obrazki pokazujące uroki ciąży, teraz pokaże Wam cud ciąży - dziecko. 

Fotograf Red Méthot sfotografował wcześniaki i to wcale nie tak byle jak, bo ukazując te kruszynki także i ciut później, kiedy to dumnie pokazują: Jestem. Żyję. Zwyciężyłem! Fotograf, którego dwójka dzieci urodziła się przedwcześnie dokładnie poznał temat wcześniactwa. Ale myślę, że idealnie pokazał siłę dzieciaczków, dał nadzieję dla rodziców wcześniaków jak i pokazał nam wszystkim, że wcześniactwo nie musi być tematem tabu. Życie wcześniaków zaczyna się na długo przed tym zanim zobaczą świat poza murami szpitala. 
Wszystko inne co chciałabym napisać jest zbędne. Żadne słowa nie przekażą siły ludzkiej natury bardziej niż te zdjęcia. 















Czytaj dalej

Prawie wszystko o urokach ciąży na wesoło.

Mamy będące w ciąży po raz pierwszy dopiero pod koniec ciąży mogą zrozumieć, że te 22 obrazki opowiadają prawie wszystko o ciąży. Pierworódki, które dopiero co zobaczyły dwie kreski na teście mogą myśleć, że obrazki są wyolbrzymione. Otóż nie. Zaufajcie mi. Niby z przymrużeniem oka a jakże prawdziwie. 
P.S. Znalezione na instagramie.
Zapraszam na profil: @kosogkaos i do siebie, bo tam nas jest więcej: @beksa__lala



Czytaj dalej

Likwidacji Okien Życia mówię NIE!

Wiecie, że jestem pro-life. Pisałam tyyyle razy, o tym, że życie jest cenne i o tym jak cenie i chwalę i podziwiam mamy dzieci chorych, biedniejsze mamy, samotne mamy i wszystkie mamy, które mają czasem ciężej a czasem tak cholernie ciężko a jednak wybierają życie dla swojego dziecka, nie śmierć. 
Podziwiam! Przywracacie mi wiare w człowieka. 

Czasem jednak jest tak, że mimo wszystko nie mogą zająć się własnym dzieckiem. Powodów może być multum, jednak to co najważniejsze to to, że mamy te mają w sobie odwagę oddać dziecko. Nie zabić. Nie porzucić w lesie pod świerkiem czy na osiedlu na śmietniku. Takie mamy będą mamami zawsze, bo heroicznie (nie! te mamy nie są tchórzami) zdecydowały oddać swoje dzieciątko gdzieś gdzie (z jakichkolwiek względów) będzie im lepiej. 

No i tutaj jest problem. 
Bo Komitet Praw Dziecka ONZ uznał, że te Okna Życia są niepotrzebne. Uznał, że Okien Życia mamy za dużo i lepiej gdy matka anonimowo urodzi dziecko w szpitalu i zostawi je tam. Ok. Rozwiązanie jakieś jest ale... Czy kobieta jest wstanie ZAWSZE to zrobić? Nie. Choćby dlatego, że wstyd ją ogarnia. Targają nią emocję. 
Gdy urodziłam swoje dziecko pielęgniarki wmuszały we mnie karmienie piersią. Komentowały moje zachowanie w arogancki sposób a już gdy zobaczyły smoczka w buzi Miłosza uznały, że zwariowałam. Zwariowałam, bo moje dziecko pożarło mi sutki a z nich krew się lała więcej niż mleka, więc dałam najedzonemu dziecku smoczek. 
Więc ja się nie dziwię. Nie chcę wyobrażać sobie nawet jak pielęgniarki traktują matkę, która oddaje własne dziecko, po tym jak widziałam jak traktują mnie za głupi smoczek. 
Trzeba mieć odwagę by oddać dziecko w ten sposób. Odwagę i skórę grubą jak pancerz, odporną na docinki i uwagi. A my tacy nie jesteśmy. Skrajnie rzadko jesteśmy. 

Okno życia jest miejscem do którego podchodzisz, kładziesz dziecko i idziesz. Nie widzi Cię nikt, nie ocenia Cię nikt. Możesz podejśc, zapłakać cholernie mocno, wziąć głęboki wdech i trzęsącymi rękoma położyć dziecko. Ta decyzja (wyobrażam sobie) jest najcięższa jaka może być. Dlaczego ktoś chcę utrudnić ją jeszcze bardziej? 

Za każdym razem gdy czytam wiadomości o kolejnym dziecku oddanym do okna życia moje serce robi się gorące a oczy zapełniają łzami. Dumy i podziękowania. 
W ciągu kilku ostatnich lat do Okien Życia trafiło ponad 70 dzieci. To 70 żyjących dzieci! 

Zachęcam do podpisania petycji dotyczącej sprzeciwu wobec likwidacji Okien Życia:
http://citizengo.org/pl/30472-w-obronie-okien-zycia-piszemy-do-onz


Czytaj dalej

Po co Ci drugie dziecko?

Kiedy tylko urodziłam Miłosza ludzie pytali i mówili: "To kiedy następne?", "Przydałaby się Wam parka...", "Dzieci lepiej się chowają z rodzeństwem". To ostatnie sprawiało, że przed oczami miałam obraz dwójki dzieciaków chowających się pod łożkiem, tudzież w szafie i mnie chodzącą i szukającą ich po domu ;)
Ale wracając do pytania, kiedy Miłosz był tyci tyci a ja ostatnie czego chciałam to drugiego porodu byłam zasypywana pytaniami o kolejne dziecko. Teraz na wieść o drugim dziecku niektórzy pytają się: Ale po co Wam drugie? Bo nie daliśmy jeszcze podrosnąć Miłoszowi, przecież nie damy sobie rady z dwójką małych dzieci i "czy wy wiecie ile dzieci kosztują? Nie teraz, ale jak pójdzie do przedszkola. Teraz nie kosztują nic". Ach rzeczywiście mleko, pieluchy, jedzenie, kosmetyki, zabawki, ubrania nic a nic nie kosztują... 
A więc po co nam drugie dziecko?

Przecież miałabym... 
- więcej czasu dla Miłosza
- więcej pieniędzy dla Miłosza
- więcej cierpliwości do Miłosza
- więcej energii do zabaw z Miłoszem
- więcej snu (ja ostatnia powinnam narzekać na sen z takim śpioszkiem)

I miałabym też:
- mniej prania
- mniej pieluch (ach te kupsztyle)
- mniej zniszczonych rzeczy
- mniej rozstępów
- mniej zabawek w każdym kącie (a jak urodzi się dziewczynka? Gdzie ja to pomieszcze?!)
- mniej poplamionych ubrań zupkami (to kichanie przy obiedzie z pełnym buziakiem..)
- mniej przeziębień, leków i plasterków


Ale byłoby tak ciut za pusto... Tak jeszcze niepełnie. Tak inaczej niż chciałabym by było. 
Miłosz nie miałby kompana do zabaw... Tych zabaw w których dorośli nie spełniają wymagań... Nie są tak kreatywni. Nie umieją tak wypełnić czasu i miejsca.
Miłosz nie miałby tej więzi... Miłosz byłby taki ciut samotniejszy w tym wielkim świecie dorosłych... A Miłosz tak lubi dzieci. Tak bardzo ciągnie go tam gdzie jest choćby jedno dziecko.  

Po co Mi drugie dziecko? Bo jedno mi mało. Bo moje ja w środku krzyczy, że chce drugie. Nie za dwa, trzy lata. Już teraz chciałam mieć. Choć tak trudno powiedzieć dlaczego. Tak naturalnie. Normalnie. Chcę. 



Czytaj dalej

Druga ciąża jest lepsza...


Mój tok rozumowania jest taki:
poznajesz mężczyznę, zakochujesz się w nim, poznajecie się i po jakimś czasie oboje stwierdzacie, że to jest to. Umocnieni wiarą w miłość decydujecie się na dziecko. Więc zbliżenia, zbliżenia, namiętny sex, silne doznania, motyle w brzuchu. Jego jezyk na twoim ciele, twoja ręka wszędzie tam gdzie odnajduje ciepło jak za starych dobrych czasów, szczytowanie jedno, drugie, trzecie i po kilku tygodniach dwie kreski na teście. Kolacyjka, miłosne uniesienia, duma, kochanie tego nie rób jesteś w ciąży choć wstaw może jednak pranie, bo skarpety "wyszły" (proza życia). I między tymi uniesieniami, planowaniem pokoju dla dziecka, wyborze wózka (nie, nie za wcześnie, w końcu jak szybko mijają te miesiące?), trzymaniem się za ręce pojawia się rzyganie. Masakryczne rzyganie, które daje o sobie znać gdy ty matko masz iść do pracy, gdy kupujesz większe majtki na swoją już ciężarną figurę, gdy za 10 minut masz wizytę u dentysty czy gdy stoisz na przystanku z połową okolicy (z tymi ludźmi, którzy obstawiają u ciebie raczej silnego kaca niż ciąże) i wszędzie i zawsze nawet gdy masz przed sobą śniadanie podane do łóżka... Paradoks totalny... Z miłości do wymiotów, 
Z Miłoszem nie miałam wymiotów, ot dwa szybkie rzygnięcia i już. Energia, energia! Ciąża to było "coś" co polecałam każdemu, mając świadomość, że zdecydowana większość myślała "kryje wpadkę". A teraz? Teraz śpię ile wlezie. Rzygam ile kibel zniesie a ja nie znoszę gdy mówią mi "druga ciąża jest przyjemniejsza". Kawa poszła w odstawkę. Sam jej zapach przyśpiesza moją drogę do toalety. Fuuuuck! 
A więc nie jest.
A więc Fasolko moja kochana - Podświadomie nazwana Fasolką, bo Miłoszek był Groszkiem: dajże matce spokoju trochę. Kocham Cię. Wiem, że jesteś. Dbam o Ciebie i siebie jak mogę, ile mogę. Czekamy tu na Ciebie. Ale wyluzuj ciutkę. 

Czytaj dalej

Nowe, wielkie wieści od nas

Witamy po przerwie z piękną wiadomością! 
W czerwcu przyjdzie na świat druga beksa! 
Co piękniejsze planowany termin porodu mam na 1.06. czyli dokładnie na taki sam jaki miałam z Miłoszkiem, choć mam ogromną nadzieję, że uda nam się rozwiązać wcześniej (oczywiście bezpiecznie), bo drugiej indukcji porodu nie przeżyję ;) 
Już będziemy na bieżąco!
Pozdrawiam(y) cieplutko. 





Czytaj dalej

Zadbaj o bezpieczeństwo dziecka

Codziennie dbamy o nasze dzieci. Wybieramy dla nich najlepsze ubrania, ekologiczną żywność, zabawki z atestem, zapewniamy najlepszą opiekę. Dlaczego? Ponieważ dbamy o nie i ich bezpieczeństwo.
Posyłamy dzieciaczki do żłobka, przedszkola, szkoły. Ufamy, że skoro placówka cieszy się dobrą opinią, ktoś bierze pieniądze za opiekę nad naszym dzieckiem, ma doświadczenie, wykształcenie i referencję to powierzamy je w odpowiednie ręcę. Ale czasem dochodzi do pewnych sytuacji... 

M


Dzieci wpadają na przeróżne pomysły. Jesteś matką doskonale wiesz, że chwila nieuwagi może być tragiczna w skutkach. 
Nie chodzi o to by zakładać najgorszy scenariusz ale o to by w takich sytuacjach być gotowym i, żeby Wasze dziecko wiedziało co robić. 

Posyłając dziecko do żłobka/przedszkola/szkoły pamiętaj by powiedzieć dziecku, że nie wolno mu się oddalać od placówki. Nigdy. Nawet jeśli podczas wycieczki będą przechodzili koło domu.

- Rozmawiaj ze swoim dzieckiem
Rozmawiajmy np. o tym dlaczego mają być w przedszkolu a dlaczego nie w domu. Pokażmy im pozytywną stonę placówki. Zawsze pytajmy o to jak było danego dnia. Co najbardziej im się podobało. Czy coś je zasmuciło. Rozmowa zawsze powinna dać Ci pewność co czuje Twoje dziecko. Przecież je znasz. Jesteś Mamą. 

- Rozróżniaj lęk separacyjny od lęku przed danym miejscem/osobami.

- Zapewnij dziecko, że po pracy przyjdziesz po nie.

- Załóż dziecku opaskę identyfikacyjną na rękę. Zapisz na niej swój numer telefonu, adres. Na wszelki wypadek.
Jeśli Twoje dziecko się zgubi i nie będzie wiedziało gdzie mieszka, każda minuta, z obcymi ludźmi będzie dla niego stresująca. 
Wyobraź sobie, że Twoje dziecko wyjdzie z przedszkola i się zgubi. Zanim ktoś zobaczy je płaczące i zabierze je na komisariat lecą minuty. Ile dziecko może powiedzieć? Np. że nazywa się Adaś. I co dalej? Na komisariacie wśród obcych ludzi Twoje dziecko czeka, aż policjantom uda się zidentyfikować Twoje dziecko. A to dla niego ogromny stres, przecież chciało tylko do Ciebie, do Twoich ramion. Może było mu smutno, z pewnością tęsknił i postanowił do Ciebie pójść. Ta opaska pomoże skrócić czas oczekiwania na Ciebie. 
http://www.infopaski.pl
http://www.podpisane.pl/23,infoband.html
http://www.opaskatelefondomamy.pl
http://www.idopaski.pl/opaski-tyvek.php

Ale to nie jest wpis reklamujący ten gadżet. Nie. Choć z pewnością ma same zalety. 

Chodzi mi o to, by takich sytuacji unikać. Moment kiedy (hipotetycznie rzecz biorąc) ze łzami w oczach odbierasz swoje dziecko z komisariatu i w głowie masz: "jak u licha do tego doszło?" może nienastąpić. Dlaczego? Bo Twoje dziecko może spotakć na swojej drodze złe osoby. Oczywiście możemy mówić: jedna sytuacja, która miała miejsce na początku września nauczyła wszystkie placówki uważać na dzieci, ale nie. Po tym wydarzeniu gdy 3letnie dziecko poszło sobie do domu, wydarzyły się kolejne. Wręcz identyczne. Dziecko chciało, to wyszło sobie. Jest to niedopuszczalne ale my, jako rodzice musimy brać pod uwagę taką sytuację.
Dlatego proszę Was. 
Nigdy więcej tragedii.
Porozmawiajcie ze swoimi pociechami tak, jak umiecie najlepiej. 
Wytłumaczcie im na czym polega bezpieczeństwo, nie straszcie ich i odpowiedzcie na każde pytanie. Nawet te najbardziej infantylne. 
Czytaj dalej

Pierwsza wizyta dziecka u fryzjera.

Z opóźnieniem, ponieważ ostatnio mamy ostry niedoczas ale proszę. Relacja po co, kiedy i jak z pierwszego cięcia smajlkowych włosów.

A więc zacznijmy od tego, że będąc w ciąży wyobrażałam sobie malutkiego chlopca bawiącego się w piaskownicy, mającego pięknie uczesane włosy, wystylizowane "na pieczarkę". Ale życie weryfikuje i dało mi supermana. Znaczy o pieczarkę jeszcze powalczymy, kiedyś. Włosy Miłosza żyją swoim życiem, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręcę a dokładnie nie moje a cuuuudownej fryzjerki, której imienia nie znam, bo przejęta na maxa cięciem do głowy by mi nie przyszło by zapytać o jej imię, choć bądź dziewczyno czujna! Jeszcze do Ciebie wpadniemy! Do nikogo innego. 
A więc wtorek 18.08.2015 r. godzina 11:15 Miłosz zasiadł w samochodzie naprzeciwko lustra i się zaczęło. Trwało - jak dla mnie kilka sekund, jak dla Miłosza - chwile za długo, jak dla reszty świata - zwykłe 5 minut. Rachu ciachu spryskanie wodą, tu przycięte, tam przycięte, nożyczki i grzebień perfekcyjnie się zgrały z rękoma fryzjerki i tak o to w kilka chwil Miłosz miał nową fryzurę. Smajlek czysto-profesjonalnie podszedł do sprawy. Zaciekawiony, lekko zdezorientowany ale bardzo grzecznie wysiedział. Choć zabawkowy młotek musiał umilić mu ostatnie cięcie. I tylko tych loków mi żal... Choć ta grzywka nie będzie mu leciała do oczu. Zza ucha nie będzie wystawał mu puch udający włosy. Moje duże, małe dziecko. Spisał się na medal, choć musieliśmy zrezygnować z pelerynki. Udało się! Ale...
1. Pamiętajcie by nigdy nie strzyc dziecka na siłe. 
Nie chce, to nie! Po co dziecku trauma?!

2. Zawsze oddajcie dziecko profesjonaliście. 
Jeśli czujecie, że coś jest nie tak, lub widzicie, że fryzjerowi trzęsą się ręcę - darujcie sobie. Bezpieczeństwo dziecka jest najważniejsze. Chwila nieuwagi, rozproszenie i te nożyczki mogą być wbite w oko malucha. A nic nie jest ważniejsze od dziecka. 

My umawialiśmy się na strzyżenie w salonie. Nie telefonicznie. Zależało nam by porozmawiać z obsługą, zobaczyć jak oni są nastawieni na strzyżenie 14 miesięcznego dziecka. Przecież to nie takie hop siup. I chyba to mnie najbardziej do nich przekonało. Ponieważ powiedzieli "proszę przyjść, spróbujemy, wszystko zależy od dziecka, jak zareaguje". W odróżnieniu do innego salonu, w którym byliśmy (i nigdy nie wrócimy) "nie strzygliśmy takiego małego dziecka ale co to za problem, pomarudzi i przestanie". Brrr! 

3. Wszystko na spokojnie. Matko nie panikuj. Uśmiechnij się do dziecka. Twój stres to stres dziecka.
Przyznam szczerze, że przed wizytą zastanawialiśmy się jak będzie. 
"Czy będzie płakał?" 
"A jeśli się przestraszy?"
Pytanie, które spędzało mi sen z powiek w nocy z poniedziałku na wtorek:
"A co jeśli w połowie strzyżenie zacznie panikować i będzie miał włosy obcięte do połowy?"
Cholera, iść czy nie iść?!
My wzieliśmy Miłoszowi IPada, by w razie czego włączyć mu bajkę ale przyznam, że nawet nie było czasu. Nawet smoczek leżał vis a vie i czekał na gorszy moment. "Nasz" salon miał zabawki dla dziecka, zadbaj, by twoje maleństwo miało czym zająć rączki na te kilka minut. Odwróć jego uwagę. A jeśli widzisz, że jest pozytywnie nastawiony do całej "akcji" mów do niego i pokaż co się dzieje.

Pozdrawiam serdecznie "naszą" fryzjerkę i dziękuję za przemiłą obsługę i rozwianie wszelkich wątpliwości. 

Salon fryzjersko-kosmetyczny Magnolia
ul. Matejki 9 lok. 12
05-400 Otwock
https://www.magnoliaotwock.pl

Czytaj dalej