Mamy to!

Ludzie ludziska. Ci co śledzą i obserwują i Ci co są tu przypadkiem. 
                                  Mamy to. Maaaaamy!
Ja Matka Miłoszowska, dumna jestem, Ojciec Miłoszowski też, bo oto nasz syn, nasza duma i nasze szczęście, nasz powód wszystkiego dziś pokazał nam swój ząb.
ZĄB! Ma tamw buziaku sobie siedzi. Widać, wyrżnął się mu i będzie tylko większy. Żadnego marudzenia, żadnej gorączki. Nic, tylko duma i łzy szczęścia. Dolna lewa jedynka idzie! 
Ach dla takich chwil warto żyć!!
Życie można podzielić na chwile dobre i złe. Na relaksujące i stresujące momenty, na te które podcinają Ci skrzydła i na te, które sprawiają, że oddajesz się bezreszty. 
Trudno powiedzić kiedy jaki moment trafimy. Myślę, że wszystko zależy od tego co światu dajesz. 
Wiem, że wiele z Was odbiera mnie jako zimną sukę, która umie tylko krytykowac i pastwić się nad bezbronnymi.
Otóż nie. To nie ja. 
Ja jestem wredna, chamska, zimna i nieczuła ale nie dla całego świata. Na starcie daje ludziom dobro. Ot tak w gratisie przy potrząśnięciu ręką kiedy wymieniam się z nowo poznaną osobą imieniem/nazwiskiem/pseudo. Podchodzę z szacunkiem, mówię w autobusie do kierowcy "dzień dobry", proszę bilet do..., proszę (oto zapłata), dziękuję (za reszty) idę dalej. Ale jak ten sam kierowca nie odpowie mi dzień dobry, burknie "dokąd" paląc szluga dostanie wciry i wigury. Tak to działa.
Mam tu swoje miejsce na ziemi. Czuję się tu mega wygodnie. Mogę napisać co mnie cieszy, wkurza, denerwuje. Mogę napisać post o kimś, bo mam taką ochotę. O tym jak mi się nie podoba czyjaś metoda wychowawcza czy to jak patrzy choćby na macierzyństwo. Autorka tego bloga ma to do siebie, że pisze u siebie. Pisze o sobie. Pisze swoje spostrzeżenia. I w dupie ma jak już pisała czy Wam się to podoba czy nie. Bierz mnie taką jaką jestem lub daj sobie spokój. 

Jeszcze raz! 
Synu mój kochany. Moja dumo, moje szczęście, moje wszystko co najlepsze!
Dziękuję. Za tego zęba co rośnie, co sprawia, że znowu płaczę ze szczęścia, że pokazujesz mi, że nie jesteś już taki malusi.
Wołaj swoją meme zawsze gdy chcesz. Jestem tu dla Ciebie synku mój. Ach! Kocham!

Czytaj dalej

Krzesełko do karmienia. Oh yes!


Długo wybieralismy fotelik dla Miłosza, w którym będzie mógł "usiąść" i zjeść nie bujając się przy tym. Kupiliśmy fisher price'owski leżaczek-bujaczek, któremu można zablokować funkcję bujania ale Miłosz się wkurzał. Co się dziwić dziecku? Miał fun, bo mógł się pobujać a teraz matka przychodzi, blokuje bujanie i daje jedzenie na łyżeczce. Niefajnie. Bujaczek z mothercare, który jest jego ulubionym leżaczkiem też zdaje rezultat tylko na polu zabawy. A i tak musimy go wymienić na większy. Szukałam krzesełka do karmienia, bo w końcu dziecko przy rozszerzaniu diety powinno jeść z łyżeczki a więc pozycja leżenia jest do tyłka. Trzymanie dziecka opartego o siebie czy tate też nie wchodzi w grę, bo co gdy tata wyjdzie?

I tak oto przewertowałam tysiąc pięcet ofert pomijając drewniane krzesełka, bo co mi po nich skoro Miłosz jeszcze nie siedzi? Guzik.
A więc trafiliśmy na fotelik firmy Mamas&Papas.
Wygodny jest? Jest.
Pasy ma? Ma.
Duży blat ma? Ma.
Zdjemowany pokrowiec, który łatwo się czyści ma? Ma! 
Regulowaną wysokość ma? Ma.
I co najważniejsze - regulowane oparcie.
Miłosz nie obciąża sobie kręgosłupa. Cieszy buziaka, bo wszystko widzi, jest mu wygodnie. Matka się nie stresuje, że szybko musi zjeść, bo kręgosłup mu się wygina. Wszystko jest jak być powinno.
I dodatkowy atut.
Miłosz tego fotelika nie kojarzy jako zabawy. Nie próbuje wyszpącić jak się tu pobujać. Nie używamy go na zasadzie: posiedź i popatrz co my tu robimy. Nie. Chcemy by wyrobił sobie nawyk jedzenia przy stole. Udało się nam nauczyć małego zasypiać w łóżeczku. Bez bujania, noszenia i innych cuda wianków. Mamy nadzieję, że uda nam się nauczyć, że to jest miejsce do jedzenia. A nie biegania za dzieckiem i wmuszaniu w niego łyżeczki zupy czy kawałka mięsa, podczas gdy cała rodzina siedzi przy stole. 
P.S. Tak wiem, że do blatu Miłosz jeszcze nie sięga i wygląda zza niego jak krasnoludek ale najważniejsza jest pozycja dziecka. Do blatu jeszcze urośnie ;)

Życzcie powodzenia.
Produkt polecam! 






Czytaj dalej

Niedzielna wpadka czytaj nie wołaj fachowca!

Dziewczynki moje kochane. 
Apelowałam kiedyś o miłość, o dobro i o reagowanie na przemoc.
Apeluję teraz o coś innego. 
Jeżeli popsuje Wam się pralka w środku pięknej niedzieli, kiedy to dziecko śpi, koty nie wariują a ty pijesz kawę, poproś swojego faceta o pomoc.
Nie wyszukuj fachowców. Nie.
Nawet jeśli rozkręci tą pralkę na sto części, nawet gdy śrub jest więcej niż masz włosów na głowie a wnętrzności pralki wystają i błagają Cię o pomoc.
Nie reaguj. Nie dziś.

Czytaj dalej

5miesięcy

Dzieci szybko rosną. Za szybko. Nie obejrzę się a Miłosz będzie biegał za dziewuchami. Póki co przyszedł czas na pochowanie ubranek wyprawkowych i tych z rozmiaru 62. Wzruszenie, sentyment, wzrok syna mówiący "no coś Ty mamooo" i moje westchnięcia mówiące "to już nie wróci". Nie będę pytała czy Wam też topi się lód z serca gdy patrzycie na minimini ubranka własnych dzieci. Nie muszę. Wiem jak to działa. 
Niby dzień za dniem mija. Mijają tygodnie, miesiące, mijają pory roku. Lato minęło a ja nie wiem kiedy. Czy wtedy gdy patrzyłam w oczy mojego synka, czy wtedy gdy trzymałam jego małą rączkę czy może tak przeskoczyło gdy byliśmy na spacerze. A więc czas mija. Z jednej strony cieszę się niemiłosiernie. Co chwilę coś. Miłosza pierwszy uśmiech, to, że się obraca na plecki, je swoje pierwsze jabłko, pierwsze mięcho i pierwszy raz płacząc uspokaja się tylko w moich ramionach. Dla tych chwil warto żyć. Chciałoby się móc zatrzymać czas. Móc patrzeć na te małe rączki, nózki, uśmiech o poranku. Już nigdy nie będzie tak jak dzisiaj. Będzie lepiej, gorzej, zdecydowanie inaczej. A ja nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Krzyczę całą sobą: CHWILO TRWAJ!!! 

Czytaj dalej

O cholernym około-południu cholernej środy.

Nogi właża mi dziś w dupsko. Wysprzątałam cały dom, łacznie z umyciem podłóg. Bibelotów, spinek, spineczek, śrubek śrubeczek i wszystkiego co swoje miejsce ma odnalazłam wszędzie tam gdzie być nie powinno. Bywa. Ale sprzątniete. Ogarnięte. Spokój i harmonia powróciły na salony. Buziami się cieszyła, wszystko raz ciach, udało się. Ale o odpoczynku nie ma mowy. Syn przecież jest. Siadłam na kanapie, karmie Miłosza obiadkiem i co? Po calutkiej podłodze, tej która dopiero co wyschla idzie mój kocur z miną "sorry, że żyje" i ja już wiem, już widzę te ślady łapek. Ale nie to, że wlazł w mokre coś. Nie. Poszedł szanowny kocur do łazienki i tam gdzie stoi zazwyczaj kuweta - nasikał. Potem z tymi łapami w sikach przeszedł przez przedpokój, kuchnię i salon. Na mój widok jak wspomniałam przeprosił wzrokiem i zaczął uciekać. Wparował do sypialni pod łóżko a ja, cierpiętnica Izabela wzięłam szmatę, miskę, płyn i wodę i na kolanach myłam drugi raz podłogę. Dziecko płacze, ja płaczę, bo śmierdzi, bo już cholera jasna to myłam, bo sierściucha trzeba wykąpać a kiedy?! Jak?! Dałam radę. No bo jak inaczej. Ale wyżalić się muszę. Bo nawet zła na tego mojego syna z innej matki nie mogłam być. Bo to ja wzięłam kuwetę, wymieniłam żwir i postawiłam kuwetę na kiblu by umyć podłogę w łazience. Dżizys! Nie wiem drogie mamy jak miałabym mieć siłe i chęć ugotować obiad. O 14:30 marzyłam tylko o kawie i o tym by posadzić swoje 4 litery na kanapie. 
Kocham mojego kota mimo wszystko. 


Czytaj dalej

Napisz list do chorego dziecka...

Kiedy byłam w ciąży marzyłam o jednym: by moje dziecko było zdrowe. Niby banał. Jasne, że chciałam by był wypisz wymaluj jak ja i żeby był twórczy, utalentowany, przystojny, grzeczny i mądry. Ale o zdrowie jego się modliłam. Mogłabym oddać każdą minutę swojego życia za jego zdrowie. Póki co Miłosz rozwija się prawidłowo. Każdy jego uśmiech i każda nasza wspólna chwila jest powodem by dziękować światu za to. Serio. Bez ściem. Zdrowie dziecka jest najważniejsze. 
Dzięki instagramowi trafiłam na pewną stronę. Jej celem jest wysłanie kartki dla dziecka. Chorego dziecka. U niego możesz wywołać uśmiech na twarzy. Wysyłając kartkę do rodziców dziecka możesz dać wsparcie, ciepło. Nic nie jest proste. Nie uleczymy dzieci ale możemy prostym gestem dać coś pięknego. 
A nie ma nic piękniejszego niż uśmiech na twarzy dziecka.
Możemy dać siłę do walki. Pogodę ducha. Uśmiech. Chwilę zapomnienia.
Czym jest wysłanie kartki czy listu? Jest niezwykle prostym gestem. Pijąc poranną kawę czy wieczorną herbatę, możemy wziąć kartkę i napisać coś od siebie. Kosztuje nas tyle co nic. Ot zwykły znaczek. 
Zróbmy to. 
Są rzeczy, których nie kupimy. 
Z pozdrowieniami dla heroicznych dzieci i ich rodziców.


http://marzycielskapoczta.pl
https://www.facebook.com/MarzycielskaPoczta
Czytaj dalej