Lampka króliczek Luvion przyszła do nas w idealnym momencie.
Było koło 16:30 gdy kurier zadzwonił by ktoś wyszedł, odebrać paczkę. Panowały u nas egipskie ciemności, ponieważ od 1 w nocy nie mieliśmy światła. Więc podczas gdy ja ubolewałam nad zawartością lodówki i zamrażalnika (moje truskawki rozmrożone!), Daddy zabawiał poirytowanego Miłosza, który nijak się w tych ciemnościach potrafił odnaleźć. Więc z latarką w ręku poszłam do wspomnianego kuriera klnąc w niebogłosy przeklęty wiatr, przeklęty transformator i przeklęte kable wiszące mi na płocie.
Przy świeczkach rozpakowaliśmy paczkę i gdy tylko wyjęłam króliczka moje dziecko się rozpromieniło. Dla takich uśmiechów żyje każda matka. Oczywiście nie musze dodawać, że Miłosz nie oddał króliczka dopóki z nim nie zasnął?
A więc co to za króliczek?
Jest to lampka ledowa firmy Luvion, w ofercie znajduje się również lampka myszka.
Jej zalety:
1. Jest dla dzieci od pierwszego dnia życia.
2. Jest totalnie bezpieczna. A dlaczego taaaaak totalnie bezpieczna? Ponieważ nigdzie nie ma dziurki na kabel, nie ma włącznika- przełącznika, nie ma dostępu do baterii, ponieważ ładuje się indukcyjnie. Miłosz sam stawia króliczka na podstawkę, mówi "papa" i króliczek się ładuje. Oczywiście nie ma potrzeby ładowania jej codziennie z dwóch powodów:
a) jedno pełne naładowanie lampki wystarcza na 10 godzin użytkowania jej
b) lampka automatycznie wyłącza się sama po 15stu minutach.
3. Jest miękka. Nie zrobi krzywdy dziecku ani także podczas upadku nie odłamie jej się uszko.
4. Jej obudowa nie nagrzewa się. Lampka posiada specjalne diody, które uniemożliwiają poparzenie się dziecka a bez ogródek mówiąc lampka po godzinie użytkowania jest tak samo zimna jak w chwili włączenia. To jest ogromny atut tej lampki.
Producent podaje, że lamka nie drażni oczu. Wiecie, że jestem szczera więc:
gdy obudzisz się w środku nocy i włączysz lampkę nie sposób nie zmrużyć oczu. Nie da się. Ale taka jest rola lampki. Ma oświetlać, więc nie biorę tego za minus, choć usunęłabym taką informację ze strony producenta.
I nareszcie pobudki dla jakich uważam tą lampkę za must have przy dziecku:
1. Muszę przetransportować Lelka na swoje łóżko. Jestem w 18 tygodniu ciąży i zwyczajnie boje się jak on majta nogami na prawo i lewo. Oczywiście ma swoje łóżeczko tuż obok naszego ale on się budzi i leci do nas. I jeśli nie uśnie u siebie, to normą stają się pobudki z Miłoszem na plecach. Ja wiem inne dzieci mają pluszowe misie, ulubioną poduszkę, pieluszkę tetrową czy flanelową ale mój syn wszystkie wyrzuca. Za to królisia stawia w rogu łóżka, coś do niego gada, i kiedy królik się wyłącza Miłosz już zazwyczaj śpi. I to tak w przeciągu kilku dni stało się tradycją u nas.
2. Lelek pije jeszcze na noc mleko modyfikowane, jeśli dodamy do tego wcześniej wypitą wodę mamy jak w banku zmianę pieluchy. Więc koło 5-6 zmieniamy mu pieluszkę. Przy lampce jest to mega wygodne, bo jej światło go nie budzi. Jest na wpół nieświadomy, raz ciach i sama kładę się spać.
3. Położne jeszcze w szpitalu, kiedy to tuliłam kilkugodzinnego Lelka mówiły bym zostawiała włączoną delikatną lampkę na noc, bym nie rozbudzała dziecka nagłym włączaniem światła przy zmianie pieluszki czy przy karmieniu, by się wyciszał, bo przecież sen jest najważniejszy dla takiego maluszka. I o ile radziłam sobie włączaniem lampki umiejscowionej pod stolikiem nocnym tak ta lampka okazuje się niezastąpioną rzeczą przy drugim moim dziecku. Tym bardziej jeśli nie chcę wybudzać Lelka, który pewnie będzie się wciskał do nas do łóżka.
4. No i jest przyjacielem mojego dziecka. Nie tylko kiedy śpi, ale kiedy się bawi. Reaguje na zmianę kolorów, wchodzi do pokoi, w których nie jest włączone światło i oswaja się z ciemnością. Kładzie się na naszym łóżku i odpoczywa, nie marudząc, nie kładąc się na środku pokoju gdzie my słuchamy muzyki czy oglądamy film. Staje się bardziej samodzielny (choć czujne oko matki zawsze sprawdza co jej szkrab robi). Ma swojego strażnika. Choć dużo mniejszego niż samego siebie :)
5. Ach i podróżowanie. Podczas tegorocznej przerwy świątecznej, jadąc na Wigilię czy też obiad bożonarodzeniowy w tą czy z powrotem jechaliśmy po ciemku. I o ile mój syn rzadko śpi w samochodzie, tak jazda z króliczkiem, który oświetlał mu wnętrze samochodu była łatwa i przyjemna. Włączał sobie królisia i o nudzie nie było mowy. A my nie musieliśmy słuchać setny raz jego ulubionych piosenek ;)
Informacje o producencie i samej lampce w linkach:
http://videoniania.pl/product-pol-7126-Nocna-lampka-przytulanka-LUVION.html
http://www.luvion.pl/baby-care/led-nightlights.html
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz