Zmiany...

Udostępnij ten post

Idą zmiany. Zawsze lubiłam zmiany. Wymiana garderoby? Ciach. Nowy kolor ścian, cóż to, że miesiąc temu miałam fazę na fiolet. Farba, wałek - malujemy. Nie przywiązuję się. Mogę dziś choćby za 5 minut pakować walizki ba! ja mogę bez walizek od tak zmienić miejsce zamieszkania. Byle by z Nim, z Miłoszem i z Biggie'm. Bez nich się nie ruszam. Ale są też rzeczy, do których mam senstyment. Choćby do kubka, w którym piję kawę. Jak smutno mi było gdy odpadło mu uszko... Mam nowy. 

Dostałam go od Daddiego niedługo po zobaczeniu dwóch kresek na teście. Z wyzwaniem, które chcę spełnić. Bo super-matka to wyzwanie. Nie stwierdzenie. Nie jest to coś w stylu "kocham mamusie" albo "najlepsza mama na świecie". Wkurzają mnie takie bodziaki kupowane samemu sobie dla dziecka, by nosiło. Czy nie lepiej poczekać aż to dziecko urośnie i stwierdzi "kocham moją mamę dam jej kubek by zawsze o tym pamiętała"? Lepiej. Ale i tak na kolejnym spacerze spotkam dzieciaczka w bluzce "I love mum & dad". Miłosz też takiego bodziaka ma. Dostał od cioci ale uważam to za głupotę. To jak wysyłać samemu sobię kartkę z okazji rocznicy od męża. 
Drugą bezsprzecznie niewymienialną rzeczą u mnie jest mój kalendarz. Fajny, średniej wielkości, zielony, fikuśny. No i upchnę go do każdej torebki. Widnieje na nim 2012r. Trudno mi się go pozbyć było w styczniu 2013, w styczniu 2014 też ;) Mam w nim wszystko a gdy doszły daty badań, usg, wizyt lekarskich i pierwszych malowideł mojej siostrzenicy, raczej go nie wyrzucę. Tylko czemu w dalszym ciągu nie mogę zacząć używać nowego? 
To jak z moim ponczem. Niby sama na niego już nie mogę patrzeć ale nie wyrzucę. Nie i koniec. Chodziłam w nim w ciąży. Wyglądałam jak beczka i teraz mogłabym się w nie owinąć dwa razy ale nie... Nie wyrzucę. Niech wisi. 
Albo moje bransoletki. I szalik w motyle. Kocham. Mam mnóstwo innych ale te są najlepsze. Najfajniejsze. 
Więc czemu przy moim silnym poczuciu wolności i ekspresywności nie mogę się pozbyć głupiego kubka od kawy czy szalika? Bo te rzeczy stały się częścią mnie. Łączą mnie - tą dzisiejszą kobietę - matkę z tą kiedysiejszą kobietą - zbyt szaloną na stabilizację. Zbyt szybką by choć na chwilę zatrzymać się i odnaleźć prawdziwe przesłanie życia.
Kochaj. Żyj. Daj żyć. 
Kochajcie się. Uśmiechajcie się. Dajcie światu szansę. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz