Dobra matka czyli kontynuujemy niedzielny temat:

Udostępnij ten post

Kontynuując temat warto pomyśleć nad sformulwaniem "dobra matka".
Dobra matka czyli jaka?
Taka co wyrzeka się siebie dla dobra dziecka? Ok.
Taka co wstaje w nocy o północy? Ok.
Taka co zawsze i wszędzie na pierwszym miejscu widzi dziecko? Ok!
Ale czy zawsze musisz robić to z przeogromnym uśmiechem na twarzy? Czy jesteś zła matką, bo jesteś zmęczona? Bo teraz może chciałaś zjeść a dziecko po raz piąty płacze a ty w głowie krzyczysz "cholera jasnaaaaaaaa!"?
Matko masz prawo być zmęczona. I masz prawo być leniwą matką!
Twoje dziecko nie kocha czystej podłogi czy wyprasowanych na sztywno ubrań. Kocha kiedy uśmiechasz się do niego szczerze, kiedy nie powiesz "farbami nie, bo będzie sprzątanie". Olej to! Zostaw te cholerne prasowanie i wyjdz z dzieckiem zagraj w zbijaka! A czemu nie?!
Przypomina mi się jak wracałam do domu z podwórka (a w rzeczywostości z wojaży po całej okolicy) z utytłanymi po łokcie rękoma, z uwaloną bluzką i dziura na kolanie. Wracałam do domu zmęczona przednią zabawą a jednak z obawami, bo matka będzie się darła. A przecież dziecko i tak musi się wykąpać i tak zmienisz mu ubranie. Wiec po co matko byłaś zła?
Wkurza mnie jak mówią mi, że moje dziecko jest idealne więc nie mam co marudzić. Bo nie miało kolek, bo usypia sam w łożeczku, bo na ogół jest grzeczny. Czy to znaczy, że nie muszę wstawać w nocy go karmić? Odkładać widelec z nadzianym już brokułem, bo obudził się i trzeba nakamić/zmienić pieluchę? Uprasować stosu ubranek? Nie zapominając o tym, że obiad trzeba zrobić, wstawić pranie, ogarnąć dom i nawet znaleźć 5 minut by wygłaskać kota i wyczesać futrzaka!
Wszystko nie jest kwestią organizacji, a odpowiedniego podejścia. Nie ustawie budzika na 6, żeby wyrobić się ze wszystkim. Po co?! Czy mój facet będzie szczęsliwy jeśli będę wygięta w chińskie osiem tak, że nie będę miała siły nawet z nim pogadać? Co mu da wysprzątany salon i wykwintny obiad jeśli nie zobaczy uśmiechu na mojej twarzy?
Jestem kobietą wygodną. Czasem coś zamówie, czasem obiadu nie zrobię. Czasem "nie zauważe" naczyń w zlewie czy okruchów na podłodzę. Czasem sama nawet nie zrobię prania.
Ludzie dziwią się, że nie jestem zmęczona. Że nie padam na pysk. Że jestem umalowana, ubrana, czysta, schludna i nie w dresie.
Dbam o siebie co nie znaczy, że traci na tym moje dziecko czy mężczyzna.
Pozwalam sobię na luksus jakim jest życie a nie egzystencja.
Matko żyj!


Na koniec wrzucam Wam film.
O tym, że mimo, że my same mamy siebie za nieidealne mamy, które muszą poprawić coś w sobie/swoim świecie w oczach naszych dzieci jesteśmy nieraz bohaterami.
Nie płakać mi tylko!!


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz