Dzieciom wstęp wzbroniony.

Udostępnij ten post


Wybaczcie ale inaczej nie umiem. Nie rozumiem podjeścia ludzi. Znowu. A jako osoba tolerancyjna na maxa starałam się bardzo zrozumieć. Obejrzałam tvn-owskiego newsa, nie będę go streszczała - kliknijcie obejrzyjcie http://www.tvn24.pl/goracy-spor-o-publiczne-przewijanie-dzieci-w-restauracjach,503016,s.html
Jak można uważać by miejsce dziecka było na placu zabaw, w przedszkolu, szkole czy domu. Nigdzie indziej. I co drodzy obywatele - rodzice mają nie jadać, nie kupować, nie odwiedzać, nie bywać - czytaj - nie żyć?! Nie rozumiem! Zrozumieć się staram ale nie potrafię. Wyobrażam sobie romantyczną kolację zakochanych ludzi, którzy popijając wino planują wspólną przyszłość podczas gdy stolik obok siedzi małżeństwo z dwójką niesfornych dzieciaków. Rozumiem, że mogą nie czuć sie komfortowo. Od zamówienia jedzenia, poprzez czas oczekiwania, zjedzenia obiadu i deseru po zapłacenie rachunku mija lekko godzina. Jest godzina 16-17sta. Czas kiedy dzieci nie muszą spać, siedzieć w szkole czy w świetlicy. Czas kiedy mogą spędzić z rodzicami. Całkowicie normalnymi rodzicami, którzy mają ochotę zjeść dziś shoarmę i nie bawić się w zmywanie w czasie wolnym. Całkowicie normalna sprawa. I ta para zakochanych. Ta migdaląca się para, planująca życie może nawet i dzieci myśli, że te dzieci są tu niepotrzebne. O ironio! Bo nie mają zamkniętych pyszczków? Bo ich jestestwo jest oparte na byciu wolnym człowiekiem? Także jedzącym! 
Chcemy kontrolować wszystko. Kontrolować nasze (choć przede wszystkim cudze) dzieci, ich zachowanie, tok myślenia, to kiedy wstają, jedzą, śpią, bawią się itd. Chcemy by wszystko było tak jak sobie wymyślimy. Wiem, że można na to patrzeć z dwóch stron. Że są rodzice opiekuńczy, wychowujący i są rodzicę chowający dzieci, tacy, którzy chcą jakkolwiek przetrwać czas aktywności dziecka - głusi, ślepi, będacy pępkiem świata. Ale nie można generalizować tego wszystkiego. Może dziś ci rodzice mają gorszy dzień - wciąż są ludźmi. Ale my już tacy jesteśmy. Staramy się nie rozumieć, nie wybaczać, nie robić nic poza - "ja tu kurwa też żyję" i mi się to nie podoba! 
No i wrócę do tej restauracji i dzieci. Czy naprawdę nie można już iść z dzieckiem do knajpy, bo ludziom TO (ach To są dzieci do cholery - DZIECI ludzie) przeszkadza? Czy do sklepu? Czy naprawdę zawsze musimy zostawiać dziecko w domu z babcią czy opiekunką?! Czy dziecko nie może być człowiekiem?! Kurde ludzie, ludziska! To nie chomik by trzymać go w klatce! Dziecko to cud. Jest wrzeszczący czy grzecznie siedzący - cud. Rozumiem, że zmienienie pieluchy na stole w restauracji to już lekka przesada - sama jako matka małego srajdka to rozumiem i w przeróżnych ekstremalnych miejscach zmieniałam dziecku pieluchę ale... Czasem się nie da! Czasem tu i teraz dziecku pieluche zmienić trzeba. Kiedyś byliśmy na wojażu zakupowym. Miłosz się obsrał, kupa wyszła aż na plecy. Dziecko trzeba było przebrać jak najszybciej. Nie szukać pokoju "matki i dziecka" tylko już. Chusteczkami wytrzeć kupsztyla z pleców i założyć czyste ubranie. Nikt nie miał pretensji o to, że widzi kupę. Nikt. Gdy kupowałam ostatnio spodnie, weszłam rzecz jasna ze spacerówką do sklepu, ekspedientka zaproponowała mi większą przebieralnie bym mogła wejść do niej z wózkiem. I wiecie co?! Mnie to kuźwa zaskoczyło! Wiadomo dziecko jak z obrazka, matka z uśmiechem na twarzy ale specjalne traktowanie?! Do czego to doszło by matka była zaskoczona odmiennym, bo lepszym czytaj ludzkim traktowaniem?! Czy kultura powinna zaskakiwać? Co z tym światem się dzieje, skoro przy ludzkim odruchu, pomocną ręką wyciągniętą ja czuję się jakby mi ktoś nieba uchylił. I pytam "co proszę?!". Na spokojnie mam czas wcisnąć dupę w spodnie, uśmiechnąć się, bo tak oto nie stresuję się, że dziecko za zasłoną "bóg wie" co robi i ktoś je porwie.
Ludzie i nie-ludzie przeczytajcie ze zrozumieniem:
DZIECKO TO MAŁY CZŁOWIEK, ISTOTA MYŚLĄCA (na swój szalony sposób) I KIEDYŚ DOROŚNIE! BŁAGAM NIEBIOSA BY TO DZIECKO NIE ZOSTAŁO STŁAMSZONE PRZEZ SYSTEM I BYŁO SZANOWANE I TRAKTOWANE NA POZIOMIE, NIE NA TAKIM POZIOMIE, KTÓRY ISTOCIE ROZUMNEJ, JAKŻE PIĘKNEJ ZABRANIA SIĘ PRZEBYWAĆ W MIEJSCU TAKIM JAK SKLEP, RESTAURACJA CZY KINO. 
Ja takim miejscom mówię nie! Wypieprzać mi z miejscami gdzie rodzice, którzy mają odwagę na to by w tym popieprzonym kraju "mieć" dzieci i dają dzieciom więcej niż pilot od telewizora w wolnym czasie, nie mogą być traktowani jak ludzie! 

Żyjemy w państwie, w którym rządzi chamstwo, kurestwo i hipokryzja. W pieprzonym katolickim kraju gdzie dzieci są niepotrzebne, bo są nieprzewidywalne. Ja cię pieprze kraju a może po prostu obywatelu jednen z drugim. Pieprze Was i Wasz tok myślenia. A raczej nie-myślenia! Zawsze coś! A to dzieci wrzeszczące, a to psy srające a to młodzież przeklinająca a to starsi ludzi obserwujący. Czy jest ktoś/coś co jest spoko?! Dla Was? Bo dla mnie świat byłby piękni gdyby nie (niektórzy) ludzie. 








1 komentarz :

  1. Niestety zgadzam się z Tobą w 100%.. Tylko to też w dużej mierze wina rodziców bo kurcze sama przyłapuje się na tym że czasem myślę że gdzieś tam nie pójdę bo mnie ludzie będą linczować jak mała będzie płakać.. a to głupie myślenie. Trzeba ludzi przyzwyczajać.

    OdpowiedzUsuń