Chodzi? Nie chodzi?

Udostępnij ten post

Zawsze byłam za tym by nie porównywać dzieci, by rosły swoim tempem, raz wolniej, raz szybciej byle zdrowo. By każde, nawet najmniejsze osiągnięcie dziecka cieszyło buzie rodziców. By byli dumni a nie zakłopotani z powodu dziecka i tym, że ich dziecko jeszcze nie raczkuje, nie chodzi, nie mówi. Tragedia moi kochani.
Ja, matka Miłoszowska na każdym kroku słyszę: chodzi już? I patrzę na moje dziecię kochane, to co niewiadomo kiedy zaczęło mówić "mama", buntować się, mówić "bruuum" na samochód i samo wciska sobie jedzenie do buziaka, to co nie tak dawno temu przecież nie umiało się obrócić z plecków na brzuszek, nie siadało, nie raczkowało, nie wstawało, patrzę na moja dumę i moją miłość i mówię: nie, nie chodzi jeszcze. I przyrzekam sobie w duchu, bo wstyd na głos mówić, że jeszcze jedno pytanie i posyłam wiązankę. Poleci grad kurew i słowo "tępa dzida" będzie najmilsze ze słów. Sirisli. Totalnie poważnie. 
Czy ludzie muszą tacy być? Muszą dolewać tego jadu do miejsca przepełnionego tak pozytywnymi uczuciami, że aż mdło jest? Muszą wszystko komentować, wciskać swoje 5groszy do cudzego życia. Tego życia, na które i tak nie mają wpływu?
Siadam na fotelu. Miłosz się bawi. Patrzę na niego a raczej tak przez niego. Przelatuje mi seriami setka kadrów z czasów kiedy od fasolki po 11kilogramowe dziecię siedzi tu koło mnie. Widzę jak układa kubeczki mniejszy w większy, jak jeździ samochodzikiem robiąc "wruuuu", jak chodzi przy pchaczu i idzie do Daddiego zabrać mu podkładkę od komputerowej myszki, bo przecież w stosie zabawek znalazł właśnie swoją, tą o którą była taka wojna jeszcze wczoraj. Bierze tą podkładkę, zanosi do myszki na dywan i jeździ myszką po niej a mi się płakać chce! W tej małej główce zrodził się pomysł. Poszedł, zrealizował. Bo przecież tak musi być. Myszka - podkładka. I matki łzy. 
Duma kuźwa mać a jakiś babsztyl mówi mi tym swoim cholernie irytującym głosem "acha... Nie chodzi...". Jakby jakiś nie teges był, jakby mnie zawiódł tym. Mnie! Matkę, która Go nosiła pod sercem, urodziła, wykarmiła. Mnie miałby zawieść? Gdybym go końca życia miała go za rękę prowadzić - nigdy! słyszysz? Nigdy mnie nie zawiedzie! 
Zawsze będzie najlepszy, wyjątkowy, ukochany. Numer jeden. 
Moja duma. Moja miłość, moje wszystko! 


1 komentarz :

  1. Powiem Ci, że i tak Cię podziwiam. Moja Małgonia jest ogólnie drobna, nie siedzi za to staje, wspina się, raczkuje i powoli chodzi przy meblach. I tak jak Ty mówię sobie jaka jestem z niej dumna, ile już umie i ciągle odkrywam jak się zmienia. A potem ktoś pyta? Chodzi/siedzi/mówi/wpiszcichcesz? Nóż w kieszeni się otwoera i mam ochotę pobić człowieka, ale się powstrzymuję. Także i Ty pamiętaj. Każde dziecko jest inne a Twoje jest dla Ciebie dumą i największym, najwspanialszym skarbem i miej w d.... pytania i zdanie innych. :)
    Śliczny ten Twój Miłosz. Obserwuję Cię na Insta od pewnego czasu. W wolnej chwili zapraszam do mnie i mojej Małgoni :) Buziaki i dobrej nocy :*

    OdpowiedzUsuń