...

Jesteś we mnie już tak długo. Choć jeszcze prawie dwa razy tyle czasu będę musiała poczekać aż wezmę Cię w ramiona.  Jeszcze nie słyszałam bicia Twojego serca, choć Ty moje znasz już na pamięć. Jeszcze nie wiem kim będziesz, choć możesz mieć pewność, ja Cię kocham bezwarunkowo. Od zawsze. Jesteś moim maleństwem i zawsze nim będziesz. 
Jutro Cię zobaczę na ekranie monitora. Jutro usłyszę Twoje serce, zobaczę Twoją buźkę. Lekarz pokaże mi wszystkie Twoje paluszki a ja nie będę mogła powstrzymać łez szczęścia. 
Jest we mnie tyle miłości choć choć i trochę niepokoju. Czy jesteś zdrowa dziecinko? Czy dobrze się rozwijasz? Czy niczego Ci nie brakuje skarbie? Czy nie powinnam bardziej na nas uważać? Czy nie czyha na nas żadne zagrożenie? 
Jest we mnie tyle niepokoju dziś skarbie... 
O Ciebie, o Twoje życie, o Twoje zdrowie... 
Cokolwiek by się nie okazało jutro jestem Twoją mamą. Możesz na mnie liczyć skarbie.



Czytaj dalej

Miłoszu z przyszlości...

Chcieliby bym była lepszą matką i bym była gorszą zarazem. Bym się nie przejmowała, bym nie wyolbrzymiała, bym zaczęła bardziej się o Ciebie troszczyć. Bym nie chodziła w dresie i bym w końcu założyła coś bardziej wygodnego. Bym się nie malowała i bym bardziej o siebie dbała. Bym jadła i schudła. Bym dała Ci swobodę i bym obchodziła się z Tobą jak z jajkiem. Chcieliby tak wiele... Tak wiele wszystkiego innego niż w danej chwili sobą reprezentuję... A ja? Ja jak to Mama Miłoszowska dopóki na Twojej twarzy widzę uśmiech, dopóki jesteś zdrowy, masz w co się ubrać, czym się bawić i co jeść, dopóki jest Ci ciepło i bezpiecznie zasypiasz w moich ramionach wiem, że dobrze wypełniam swoją rolę. Nie chcę byś był idealny dla świata, wystarczy, że sam będziesz z siebie zadowolony. Miłoszu z przyszłości: nie poddawaj się, kochaj i żyj pełnią życia. Z perspektywy czasu wiem, że to wszystko co chcą dla Ciebie inni jest tak nieważne. Nieważne, bo nie Twoje. Bujaj w obłokach i ciesz się z otaczającego Cię świata. Nie bój się go. Mimo swojego ogromu nie jest taki starszny na jakiego wygląda. Jeśli nie dopuścisz do siebie zła i podłych ludzi, zawsze będziesz górą. Zawsze. Przekazuj ludziom dobrą energię. Przepuszczaj w drzwiach kobiety i starszych. Gdy upadniesz wstań. Otrzep kurz i idź z podniesioną głową dalej. Krocz świadomie wybraną ścieżką.  Dopóki masz w sobie dobroć jesteś najlepszym co mnie spotkało. 



Czytaj dalej

Darth Vader i syn

Nie wiem ile razy obejrzałam wszystkie części Star Warsów ale łączną długość oglądania spokojnie możemy podać w tygodniach. Uwielbiam. Nie wiem czemu. Nie mogę przeżyć postaci Jar Jar Binksa, mam ciary wkurzenia za każdym razem jak widzę jego jęzor i te głupawe odzywki wrrr. Wkurza mnie Natalie Portman. Nie potrafię nie komentować dubbingu w trzech częściach (takie mam na DVD i tak być musi) ale za to jak wjeżdża Yoda z tym swoim: "Zacne być musi to wielce hmm" (parafrazuje) to trzy dni gadam bez składu i ładu mieszając koniec z początkiem zdania. Zawsze omijam motyw spalonego Anakina i jego "topienia" się w lawie i stało się to chyba tradycją. Albo usypiam, albo idę siku i zahaczam o kuchnie tworząc kuchenne rewolucje Beksy. Albo płyta się zatnie i stwierdzamy, że oglądamy kolejną część. 
Ale! Co by było z moim miesięcznym leżeniem podczas pierwszej ciąży, gdy to łożysko brzeżnie przodujące zagrażało mojemu maleństwu, gdyby nie Star Wars? Gdy "Gotowe na wszystko", "Pomoc domowa" i "Alf" przejadły mi się po całości? Lub gdy w upalne dni, zresztą pierwsze dni życia Lelka, leżeliśmy we trójkę i zapoznawaliśmy Lelka z ciemną stroną mocy? Byłoby inaczej drogi Anakinie.

A więc gdy niebawem czeka nas kolejna część Gwiezdnych Wojen (oh kuźwa yeah) a producenci prześcigają się w tworzeniu gadżetów z Lordem Vaderem, Paweł Kadysz postanowił pokazać nam jak żyje skurczybyk zwany ojcem ciemności, którego ja uwielbiam mimo jego złowrogiej natury. I tak oto nie muszę myśleć jak Vader pije kawcię, strzela sobie selfie czy pakuje na bica. 100 dni, 100 zdjęć! 
Zastanawiam się czy pan Kadysz uwieczni dzieci Lorda V.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć, pamiętajcie, codziennie dodawane jest jedno nowe zdjęcie aż dojdzie do 100. 

Tu mój Lelek niżej screen zdjęć Pawła Kadysza. Po więcej zapraszam na: 
https://tookapic.com/darthvader






Czytaj dalej

Red Méthot i jego niesamowite fotografie wcześniaków.

Za oknem szaro, buro i ponuro. Dlatego gdy mój Miłoszowski zajmuje się sobą i swoją kolekcją zabawek (ave fisher price) ja wyszukuję dla Was te piękniejsze, zabawniejsze nowinki ze świata.
Przebrnęliśmy przez zabawne obrazki pokazujące uroki ciąży, teraz pokaże Wam cud ciąży - dziecko. 

Fotograf Red Méthot sfotografował wcześniaki i to wcale nie tak byle jak, bo ukazując te kruszynki także i ciut później, kiedy to dumnie pokazują: Jestem. Żyję. Zwyciężyłem! Fotograf, którego dwójka dzieci urodziła się przedwcześnie dokładnie poznał temat wcześniactwa. Ale myślę, że idealnie pokazał siłę dzieciaczków, dał nadzieję dla rodziców wcześniaków jak i pokazał nam wszystkim, że wcześniactwo nie musi być tematem tabu. Życie wcześniaków zaczyna się na długo przed tym zanim zobaczą świat poza murami szpitala. 
Wszystko inne co chciałabym napisać jest zbędne. Żadne słowa nie przekażą siły ludzkiej natury bardziej niż te zdjęcia. 















Czytaj dalej

Prawie wszystko o urokach ciąży na wesoło.

Mamy będące w ciąży po raz pierwszy dopiero pod koniec ciąży mogą zrozumieć, że te 22 obrazki opowiadają prawie wszystko o ciąży. Pierworódki, które dopiero co zobaczyły dwie kreski na teście mogą myśleć, że obrazki są wyolbrzymione. Otóż nie. Zaufajcie mi. Niby z przymrużeniem oka a jakże prawdziwie. 
P.S. Znalezione na instagramie.
Zapraszam na profil: @kosogkaos i do siebie, bo tam nas jest więcej: @beksa__lala



Czytaj dalej

Likwidacji Okien Życia mówię NIE!

Wiecie, że jestem pro-life. Pisałam tyyyle razy, o tym, że życie jest cenne i o tym jak cenie i chwalę i podziwiam mamy dzieci chorych, biedniejsze mamy, samotne mamy i wszystkie mamy, które mają czasem ciężej a czasem tak cholernie ciężko a jednak wybierają życie dla swojego dziecka, nie śmierć. 
Podziwiam! Przywracacie mi wiare w człowieka. 

Czasem jednak jest tak, że mimo wszystko nie mogą zająć się własnym dzieckiem. Powodów może być multum, jednak to co najważniejsze to to, że mamy te mają w sobie odwagę oddać dziecko. Nie zabić. Nie porzucić w lesie pod świerkiem czy na osiedlu na śmietniku. Takie mamy będą mamami zawsze, bo heroicznie (nie! te mamy nie są tchórzami) zdecydowały oddać swoje dzieciątko gdzieś gdzie (z jakichkolwiek względów) będzie im lepiej. 

No i tutaj jest problem. 
Bo Komitet Praw Dziecka ONZ uznał, że te Okna Życia są niepotrzebne. Uznał, że Okien Życia mamy za dużo i lepiej gdy matka anonimowo urodzi dziecko w szpitalu i zostawi je tam. Ok. Rozwiązanie jakieś jest ale... Czy kobieta jest wstanie ZAWSZE to zrobić? Nie. Choćby dlatego, że wstyd ją ogarnia. Targają nią emocję. 
Gdy urodziłam swoje dziecko pielęgniarki wmuszały we mnie karmienie piersią. Komentowały moje zachowanie w arogancki sposób a już gdy zobaczyły smoczka w buzi Miłosza uznały, że zwariowałam. Zwariowałam, bo moje dziecko pożarło mi sutki a z nich krew się lała więcej niż mleka, więc dałam najedzonemu dziecku smoczek. 
Więc ja się nie dziwię. Nie chcę wyobrażać sobie nawet jak pielęgniarki traktują matkę, która oddaje własne dziecko, po tym jak widziałam jak traktują mnie za głupi smoczek. 
Trzeba mieć odwagę by oddać dziecko w ten sposób. Odwagę i skórę grubą jak pancerz, odporną na docinki i uwagi. A my tacy nie jesteśmy. Skrajnie rzadko jesteśmy. 

Okno życia jest miejscem do którego podchodzisz, kładziesz dziecko i idziesz. Nie widzi Cię nikt, nie ocenia Cię nikt. Możesz podejśc, zapłakać cholernie mocno, wziąć głęboki wdech i trzęsącymi rękoma położyć dziecko. Ta decyzja (wyobrażam sobie) jest najcięższa jaka może być. Dlaczego ktoś chcę utrudnić ją jeszcze bardziej? 

Za każdym razem gdy czytam wiadomości o kolejnym dziecku oddanym do okna życia moje serce robi się gorące a oczy zapełniają łzami. Dumy i podziękowania. 
W ciągu kilku ostatnich lat do Okien Życia trafiło ponad 70 dzieci. To 70 żyjących dzieci! 

Zachęcam do podpisania petycji dotyczącej sprzeciwu wobec likwidacji Okien Życia:
http://citizengo.org/pl/30472-w-obronie-okien-zycia-piszemy-do-onz


Czytaj dalej

Po co Ci drugie dziecko?

Kiedy tylko urodziłam Miłosza ludzie pytali i mówili: "To kiedy następne?", "Przydałaby się Wam parka...", "Dzieci lepiej się chowają z rodzeństwem". To ostatnie sprawiało, że przed oczami miałam obraz dwójki dzieciaków chowających się pod łożkiem, tudzież w szafie i mnie chodzącą i szukającą ich po domu ;)
Ale wracając do pytania, kiedy Miłosz był tyci tyci a ja ostatnie czego chciałam to drugiego porodu byłam zasypywana pytaniami o kolejne dziecko. Teraz na wieść o drugim dziecku niektórzy pytają się: Ale po co Wam drugie? Bo nie daliśmy jeszcze podrosnąć Miłoszowi, przecież nie damy sobie rady z dwójką małych dzieci i "czy wy wiecie ile dzieci kosztują? Nie teraz, ale jak pójdzie do przedszkola. Teraz nie kosztują nic". Ach rzeczywiście mleko, pieluchy, jedzenie, kosmetyki, zabawki, ubrania nic a nic nie kosztują... 
A więc po co nam drugie dziecko?

Przecież miałabym... 
- więcej czasu dla Miłosza
- więcej pieniędzy dla Miłosza
- więcej cierpliwości do Miłosza
- więcej energii do zabaw z Miłoszem
- więcej snu (ja ostatnia powinnam narzekać na sen z takim śpioszkiem)

I miałabym też:
- mniej prania
- mniej pieluch (ach te kupsztyle)
- mniej zniszczonych rzeczy
- mniej rozstępów
- mniej zabawek w każdym kącie (a jak urodzi się dziewczynka? Gdzie ja to pomieszcze?!)
- mniej poplamionych ubrań zupkami (to kichanie przy obiedzie z pełnym buziakiem..)
- mniej przeziębień, leków i plasterków


Ale byłoby tak ciut za pusto... Tak jeszcze niepełnie. Tak inaczej niż chciałabym by było. 
Miłosz nie miałby kompana do zabaw... Tych zabaw w których dorośli nie spełniają wymagań... Nie są tak kreatywni. Nie umieją tak wypełnić czasu i miejsca.
Miłosz nie miałby tej więzi... Miłosz byłby taki ciut samotniejszy w tym wielkim świecie dorosłych... A Miłosz tak lubi dzieci. Tak bardzo ciągnie go tam gdzie jest choćby jedno dziecko.  

Po co Mi drugie dziecko? Bo jedno mi mało. Bo moje ja w środku krzyczy, że chce drugie. Nie za dwa, trzy lata. Już teraz chciałam mieć. Choć tak trudno powiedzieć dlaczego. Tak naturalnie. Normalnie. Chcę. 



Czytaj dalej