Quinny zapp xtra konta navington cadet

Udostępnij ten post

W poszukiwaniu idealnego wózka dla nas wyznaczyliśmy 3 kryteria:
- ma być wygodny dla Miłosza więc musi się rozkładać do spania
- musi się składać w absolutnego minimum 
- musi prowadzić się mega wygodnie, ma być lekki
Rodzice wygodniccy ot co. Ale mądrzy po szkodzie, bo jako pierwszy wózek mieliśmy Navingtona Cadeta.

Od razu fotka pokazująca 9cio miesięcznego Miłosza w spacerówce... 

 


 



Piękna, nie za mała gondola i fajna spacerówka. Totalny fajny design, wózek nie "walący" kiczem ale prosty na maxa. Będąc w ciąży naczytałam się, że gondola powinna być duża. Nie jakieś quinny mini, choć model quinny moodd skradł moje serce. Ale ja głupia pipa (!) stwierdziłam: gondole ma za mała, no jak tu dziecko wcisnąć z kombinezonem na zime? Wtedy jeszcze myślałam, że Miłosz będzie dość długo jeździł w gondoli. Puk, puk...
Gdy miał 5,5 miesiąca pojechaliśmy do Ikei. Wypad dość długi, bo jak przejść cała ikee na szybko? Nie da się. Więc wzieliśmy spacerówkę, rozłożyliśmy na pół płasko i tak dziecko widziało wszystko a nie tylko świetlówki i sufit leżąc na płaska, mordke cieszyło a my na spokojnie przeszliśmy sklep wzdłuż i wszerz. Do gondoli wróciliśmy tylko przy okazji kilku typowo zimowych spacerów. Ale z navingtonem zostaliśmy. Gdy Miłosz podrósł i zrobił się ciężki zaczeliśmy szukać nowego wózka. Dlaczego?
Wózek jest mega ciężki i nie prowadzi się go lekko. Jest toporny w kit. Wystarczyła mi chwila prowadząc quniaka by stwierdzić, że już do navka nie wróce. 

Wybór padł na quinny zapp xtra. Choć najpierw na quinny zapp, ponieważ jego można złożyć do naprawdę malutkich rozmiarów ale... Nie można w tym modelu położyć siedziska, gdy dziecko zaśnie. Serce by mi pękło gdyby mój Lelek musiał spać na siedząco... A więc quinny zapp xtra. 
Zakochana jestem:
- w wyglądzie
- w jego wadze
- w tym, że prowadzi się go mega mega meeeega lekko a no prostej drodze wręcz możesz go prowdzić jednym palcem
- jest zwrotny i szybki
Po przejściu z Navingtona trase, którą zwykle pokonujemy w godzinę, pokonaliśmy w 40minut i wydawałoby się, że szliśmy spokojnie, wolno. Spacerówka na tyle jest lekka, że nie odczuwa się jej prowadzenia. 

Wózek zdecydowanie polecam. 
Jaram się nim jak małe dziecko i nie wyobrażam sobie innego wózka dla ponad 10kg dziecka niż quinny zapp. 

Wrzuciłam Wam kilka zdjęć z pierwszego naprawdę ciepłego dnia. Och oby tylko takie już były :)

























Zdjęcie zrobione w szczerym polu idealnie pokazujące, że quiniakowi nie straszny piach, doły i tłuczeń wysypany dla wyrównania terenu ;P





2 komentarze :

  1. Porównywanie Quinny i Navingtona to jak porównanie Mini z Volvo . Oba maja swoją markę i swoje plusy ale oba to inne bajki.ja jednak bede broniła Navingtona - jestem posiadaczka trzech wózków , z trzech rożnych firm Navington był pierwszy - na każda nawierzchnie , na każda pogodę, na każde dziecko - wielki obszerny klasyk. Fakt toporny ale to klasyk - jak sama nazwa mowi , bedzie ciężki i duży. Natomiast quinny dla mnie średnia sprawa - trzepie i telepie. Nie zabrałabym quinny do lasu czy na piasek - z czym navi radzi sobie idealnie . ( i nie mówimy tu o utwardzonej drodze posypanej piaskiem );) poza tym tak jak mówiłam porównywanie klasyka z typowym wózkiem miejskim to troche nieudane zestawienie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wózek jest za ciężki, toporny to mało powiedziane. Ja nie "zapuszczam" się w lasy a miejski park i piaszczyste drogi quinny pokonuje z lekkością. I nie telepie. Totalnie nie telepie. Nie wiem skąd taka opinia. Navington dla nas był wózkiem fajnym tylko do gondolki, później ciężko się go prowadziło zwiększyć dzieckiem. Quinny zaskoczył mnie pozytywnie. Jest delikatny, lekki, Miłosz nie wierci się w nim więc i jemu jest wygodnie. Zestawienie nie trafne? Trafne, trafne. Oba wózki w wersji spacerowej dedykowane są dla dziecka do 15kg. Po co męczyć się z taką spacerówką jak można mieć coś wygodnego? Ale tak jak pisałam, ja nie jeżdzę po lasach.

      Usuń