A no jestem. Nie od wczoraj i nie pierwszy raz. Zapytacie o życzliwość jaka mnie spotykała w pierwszej i drugiej ciąży... A ja zapytam: co to takiego jest ta życzliwość?
Jako mała dziewczynka byłam przygotowywana do życia w społeczeństwie. Do tego by mówić dziękuję, proszę, przepraszam. Zawsze (no prawie zawsze) zapala mi się lampeczka w głowie z napisem "KARMA WRACA". A więc gdy teraz jako dorosła kobieta stoję w kolejce czy jadę autobusem emanuję życzliwością w stosunku do matek (tych z wózkami, z rozwydrzonymi czy też grzecznymi dzieciakami i tych jeszcze w ciąży), osób starszych i tych którzy mojej życzliwości potrzebują.
Ale ta karma to roztrzepana istota i czasem się zapomina. Czasem, bo np. zeszły wtorek. Ja, naście osób przede mną w kolejce do punktu pobrania krwi i matka z dzieckiem około rocznym. Dziecko wyje niesamowicie. Proszę mi wierzyć to był ryk jakich mało. Więc nieśmiało mówię: dzieci wchodzą przed wszystkimi, proszę wejść. Najzwyczajniej w świecie wiem co to dziecko przeżywa a ja razem z nim, bo hormony buzują, łzy stanęły mi w oczach. Naście osób nienawistne spojrzenie mi rzuciło (średnia wieku 60+) i ktoś pośród nich do siebie "i może ta z brzuchem się wciśnie jeszcze?"... No nie wcisnę się. Pal to sześć, że mdli mnie jak skurczybyk, że cukier mam mieć mierzony więc na czczo a ciąża to nie czas na bycie na czczo oj nie... No ale cóż limit życzliwości wyczerpało dziecko, więc ja twardo wysiedzę...
Zeszły miesiąc kolejka do gabinetu usg.
Przychodzę i pytam 4-5 osób kto na jaką godzinę ma numerek, bo jakoś trzeba się dostosować ja mam na 13:10. Podchodzi do mnie dziewczyna, ja i ona w ciąży ona raczej na finishu, mówi, że jest bez numerka, czy mogę ją przepuścić, bo już ponad godzinę czeka i nikt jej nie chce wpuścić. Ponad godzinę...
I mówię: "drogie panie, każda z nas wie jak to jest być w ciąży, bądźmy ludźmi, dziewczyna ledwo siedzi, nogi ma spuchnięte, przepuśćmy ją". Cisza. Cisza! Więc gdy lekarz spytał "kto następny" wcisnęłam tą dziewczynę mówiąc "ta pani".
I teraz czytam sobie o akcji "jestem w drodzę". Link do akcji - http://jestemwdrodze.pl/fundacja/
W skrócie możesz się zarejestrować, pobrać znaczek i przypiąć do klaty, by znaczek za ciebie mówił, że jesteś w ciąży... Czujecie to?!
Mam przed oczami dziewczynę z brzuchem takim, że bałabym się jechać w tak zaawansowanej ciąży autobusem. Upał. Wszystkie miejsca zajęte. Wszyscy nie chcą widzieć tej dziewczyny. Nikt nie ustąpił jej miejsca. Proszę chłopaka by jej ustąpił. Zawsze prościej prosić o pomoc dla innych niż samemu. Z wielkim fochem ustąpił. Skoro ten brzuch nikogo nie "ruszył" to niby znaczek ma?
I najlepsze co znalazłam na tej stonie:
Cytuję! Podkreślam, że cytuję, bo wciąż wierzyć mi się nie chce:
"Na podstawie własnych doświadczeń doskonale wiemy, że ludzie chętnie pomagają kobietom w ciąży".
I pytanie: czy ja żyję w jakimś chorym mieście? Może chory na nieżyczliwość jest 99% mazowsza? Albo doświadczenie ludzi prowadzących akcję jest oparte na opowiadaniach jakiejś szczęśliwej mamy?
No nie wiem...
Ile z Was spotkało się z życzliwością w ciąży?! Ile? Jedna na sto? Ale tak serio?
Honorowym patronem akcji jest NFZ.
Uwierzcie mi taniej byłoby wziąć kartkę umieścić na drzwiach uprzednio pisząc na niej:
"PIERWSZEŃSTWO DLA KOBIET W CIĄŻY" niż stworzyć i wysłać nielicznym jakieś znaczki...
Czasem watpię by społeczeństwo się zmieniło. By było dla siebie od tak uprzejme. By nie lecieli na złamanie karku w pogoni za czymś co nie daje szczęścia...
A Wy mamy jaka "życzliwość" Was ostatnio spotkała?
Kiedyś pisałam o tej akcji bo ludzie naprawdę mają problem ze zrozumieniem i wydaje się im ,że ciążą to nic takiego. A to błąd część z nas ma mdłości jest nam słabo a stanie jest tak męczące ,że brzuch boli a dziecko kopie po żebrach.
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam wykorzystać swojego stanu chociaż tysiące razy miałam ochotę krzyczeć " jesteście ślepi czy nieludzcy będę wymiotować albo lepiej padne szybciej niż będzie moja kolej"! Ale zawsze trzymałam się bo co zrobić.
Miałam taką sytuację kiedy byłam w pierwszej ciąży prawie pod koniec , byliśmy na zakupach . Szliśmy do kasy bez pośpiechu ale jedna kobieta koniecznie chciała być przed nami i wjechała we mnie wózkiem tak się spieszyła.
W drugiej ciąży jestem w Rosmanie kolejka z osiem osób jedna kasa. Ja mam trzy produkty ale stoję jak wszyscy nagle jedna Pani otwiera dla mnie kasę mówiąc głośno "Pani w ciąży ma pierwszeństwo" fajnie, ale słyszałam ten syczący jad niezadowolonych pań. Paranoja a przeciesz każda kobieta będąca w ciąży wie jak to jest więc z kąd ten jad?