Poród rodzinny: po 1. nie zmuszaj

Udostępnij ten post


Właśnie przeczytałam artykuł dotyczący porodu rodzinnego.
Żeby była jasność. Według mnie:
PORÓD RODZINNY NIE JEST DLA KAŻDEGO! 
Nie jest i już.

Nasz kochany Daddy nie wiem kiedy, nie wiem jak sam zdecydował, że będzie przy porodzie. Zaznaczam BĘDZIE PRZY PORODZIE nie znaczy BĘDZIEMY RODZIĆ RAZEM. To kobieta rodzi, nie facet. Nie ma czegoś takiego jak wspólny poród. To tak jak jesz wspólną kolację we dwoje a miało by jeść tylko jedno z was tylko level hard. A więc Daddy uparcie twierdził, że będzie przy mnie, podjarany całą akcja z dumą i męstwem oznajmiał to każdemu.
A więc po kilku dniach testu oksytocynowego poprzedzonego cewnikiem Foleya zaczęła się indukcja porodu. Salwy kurew leciały ogromnie, opieka okołoporodowa była do dupy, położne masakryczne i gdyby nie mój facet chyba bym stamtąd wypełzła. 

Taka dygresja:
Miałam do wyboru albo własną doulę, ktorej cennik zaczyna się od 300 złotych albo wybraną osobę towarzyszącą i byłam święcie przekonana, że po co mi dodatkowa położna, przecież przy moim porodzie będą dwie inne. I były. Ja sobie rodziłam, lekarz podkręcał oksytocyne a położne naprzeciwko mojego krocza piły sobię kawę. Nie wiem jak to w teorii  powinno się odbywać ale przyznam szczerze, że miałam filmowe przeświadczenie o tym, że położna zapyta jak się czuję, zaproponuje mi prysznic i mnie do niego zaprowadzi (!), albo chociaż poprawi poduszkę. Naoglądałam się tych "Porodówek" na tvn style czy gdzie tam. I co? A chujów sto. Nie oglądajcie filmów będąc w ciąży! Nie oglądajcie tego, bo to stek bzdur. Przynajmniej nijak ma się do szpitala, w którym rodziłam. 

A więc Daddy gdy tylko usłyszał moje jęki i stęki przez telefon, chyba się przeraził, bo gdy rozmawialiśmy godzinę po podłączeniu oksy ja oglądałam na porodówce "Gotowe na wszystko" i nie spodziewałam się, że za dwie godziny zacznie oksytocyna działać. A więc w te pędy przyjechał do szpitala. Matko i córko jak on mnie dopingował, po głowie masował, trzymał za rękę, frustrował się gdy kazali mu wyjść przy każdym badaniu i podłączaniu zzo. Gdy przyszła pora na pojawienie się Miłka na świecie tak cholernie mocno trzymał moją rękę, że do dziś czuję. I ta duma gdy biegał za synek przy mierzeniu. Do dziś w środu nocy obudzony powie: 3400, 53 cm i 10/10.

ALE:
1. Daddy nie był przy badaniu mnie przez ginekologa.
2. Daddy stał za mną a więc nie patrzył mi w krocze. Boże ja sama tego nie chciałabym widzieć...
3. Nie widział główki wychodzącej (ja do dziś nie wiem jak to możliwe, że dziecko tak daje radę wyjść)
4. On nawet łożyska nie widział, bo gdy je urodziłam Daddy wciąż robił zdjęcia minutowemu Miłoszowi. 

Czy będzie przy drugim porodzie? Tak. 
Czy ma traumę po zobaczeniu rodzenia? Nie.
Czy uważa, że poród to hardcore? O kurwa tak.

I nie ma co ukrywać. 

Dlatego mam apel do przyszłych mam:
Nie zmuszajcie swoich mężczyzn do bycia przy was podczas porodu.
Nie wywierajcie na nich presji.
Nie mówcie, że Kasi, Basi czy Asi mąż był. 
I, że tak pięknie RAZEM RODZILI...

Ideałem by było gdyby partner wiedział:
- że na pewno chce być przy swojej partnerce
- jak wygląda poród krok po kroku (szczerze to nawet ja byłam w szoku, że to tak boli i nie da się nad tym zapanować)
- wiedział jak nam pomóc i ulżyć a przede wszystkim jak nie przeszkadzać i nie irytować ;)

Ideałów ponoć nie ma ale zawsze lepiej być mile zaskoczonym niż paść na podłogę przecinając pępowine. 

Dlatego naprawdę ostatnie kochane czego Wam potrzeba przy rodzeniu dziecka jest poirytowanie zachowaniem partnera. Nie zmuszajcie. Na siłę nic nie ma.

3 komentarze :

  1. Zgadzam sie, nie powinno sie zmuszac mezczyzny do porodu rodzinnego. Mysle, ze to moze spowodowac Wieksza traume niz jakiekolwiek wsparcie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam sie. To czy Wasz partner bedzie przy porodzie powinna byc tylko i wylacznie jego decyzja. Moj maz byl przy porodzie (cesarskie ciecie) i trzymal mnie za reke.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja miałam robioną cesarkę, niespodziewaną, taką na cito w 8 miesiącu prosto z oddziału patologii ciąży. Opieka lekarzy, położnych była co prawda jak w "porodach" na tvn czy tam polsacie... I choć nie mam w tym temacie własnych doświadczeń, to zgadzam się. Nie ma co zmuszać faceta, bo to potem może tylko pokomplikować relacje w związku.

    OdpowiedzUsuń