Jak zyskać nowe znajomości w ciąży...

Udostępnij ten post

Jedne przychodzą, drugie odchodzą. 
Takie już są moje przyjaciółki od siedmiu boleści... 
Nie chcę się uskarżać ale ile można? Tak nagle jak nie było tak nie ma a jak już pojawi się jedna franca od razu wskakuje kolejna do towarzystwa... Zazdrośnice czy co? 
A więc...
Dopiero co pożegnałam przyjaciółkę Poranne Mdłości, którą to zastąpiła Panna Migrena pod rękę trzymającą Pannę Zapchane Zatoki a po świątecznym obżarstwie dołączyła do mnie zołza, największa z największych Panna Zgaga. Ruch towarzyski wielce udany. 

"Wszystko da się znieść" mówią Ci, którzy w danej chwili tego nie przechodzą. Słynne "nie takie bóle przed tobą" nabrały znaczenia podczas pierwszego (kurwa jego mać) porodu. Gdy Cię rozrywa, gdy tracisz kontrolę nad własnym ciałem a co gorsza i umysłem masz świadomość kilku godzin cierpienia by zaraz to tulić szczście jakie nosi imię "Nasze Dziecko". Ale te zgagi... Matko i córko cóżem Wam uczyniła?!
Przechodziłam już przecież przez to. W pierwszej ciąży, w trzecim jej trymestrze ale żeby tak atakować od drugiego? Ja przed półmetkiem jestem dopiero.
Więc szybki rekonesans. Szybkie myśli: co to było co pomagało?

Mleko. Tak zdecydowanie szklanka mleka. Albo dwa razy po pół. Raz jak zaatakuje tuż przed snem a drugi jak staniesz po raz setny do kibelka na siku. Bo chodzenie opanowałam do perfekcji i króliczek Luvion stał się moim bardziej nie Lelkowym przyjacielem. 

Migdały? Tak to chyba były migdały. 19:50 (sklep do 20stej) a ty mężczyzno mojego życia leć po te migdały, na które już patrzeć w maju 2014 nie mogłam ale leć! Bo nie wytrzymie! Może pomogą a póki co żuję te żurawinę. Po co? Nie pytaj po co ją żuję! Chyba z braku laku.

Rennie? Tak to rennie. Już w porządku mój żołądku chciało by się wykrzyczeć światu ale nie. Rennie nie działa. Ani te inne coś podobne do rennie tak zachwalane przez farmaceutkę. A tfu! Zły urok leci w świat. Niech teraz i już dopadnie ją ta potworna zgaga! Niech męczy jak mnie teraz właśnie i niech sobie weźmie te tabletki, zachwalane przez ciężarne. 
Więc co dalej...
Żuję gumę miętową na zmianę z ciumkaniem miętusów. 
Miłosz podchodzi "mama ammm". Więc mu daję kolejno: biszkopta, wafla ryżowego, herbatnika, jogurt, serek, kromkę chleba - wszystko nie. Wszystko nee. Wyciągam schowaną paczkę gdzieś za zapasem mleka. Wyciągam paczkę:
! Chrupek kukurydzianych ! - taaaaak. 
O taaaak. To one. Chrupki, które ratują mi dupsko. Ratują mój sen w poziomie (ile mam spało na półsiedząco w ciąży przez zgagę - ręka do góry). Ratują mnie przed strachem przed jedzeniem. Ratują moje macierzyństwo - schylanie się do dziecka przy zabawie/kąpaniu/jedzeniu. Mogę wszystko, bo kiedyś tam, gdzieś tam jakiś pan wymyślił chrupki kukurydziane! 

Dżizas! 
Dziękuję. 
Zapraszam na wyżerkę wszystkie moje przyjaciółki. Panne Migrene tylko bym wykopała z towarzystwa, bo na nią nie mam lekarstwa. 



2 komentarze :

  1. Ach, jak ja Cię rozumiem. Do mnie też takie towarzyszki przywędrowały, ale pozbywam się ich szybko i bez bólu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja najwieksza franca to falszywa alarmowiczka :) straszy I nie moze sie zdecydowanie czy to juz czy za chwile.

    OdpowiedzUsuń