Wielkie odliczanie rozpoczęte.

Udostępnij ten post

50 dni i powinnam zobaczyć się z moim drugim synkiem face to face ale czy zobaczę? Czy będzie kazał na siebie czekać dłużej? A może krócej?
Nikt tego nie wie.
Więc siedzę a właściwie leżę i gdybam, wypowiadając pytania do pustego pokoju, bo właściwie dziś nie mam do kogo się odezwać. Miłosz biega za Daddym, Daddy za Miłoszem. Jest gwar, jest pisk i śmiech a ja mam dołeczek... Mały, melancholijny nastrój idealny pod kieliszek wina. Ale jak wiadomo jestem wielką przeciwniczką picia w ciąży więc piję herbatkę miętowo-jabłkową z kieliszka do wina... Takie moje esy floresy. 
Synku mój malutki, mam nadzieję, że nie okażesz się uparciuchem tak jak Twój brat. On to dopiero kazał na siebie czekać. Do dziś pamiętam uczucie przygnębienia leżąc na sali przedporodowej... Będziesz (raczej) miał kiedyś własne dzieci. Będziesz oczekiwał ich narodzin przez całe 9 miesięcy znosząc humory swojej ukochanej, wzloty i upadki przez euforię do furii i zobaczysz jak to jest czekać i czekać. Tak jak czekam ja. Choć nie zobaczyłam jeszcze magicznego tytułu e-mail'a wysyłanego jako newsletter z BellyBestFriend "Gratulujemy! Twoja ciąża oficjalnie uznana jest za donoszoną", to marzę już by Cię zobaczyć. To znaczy nie zrozumiem mnie źle nie śpiesz się ale nie każ na siebie czekać zbyt długo. Zaskocz mamę ze dwa dni przed planowanym terminem porodu, bym nie musiała leżeć i czekać na ciebie na przedporodowej słuchając jak mamy płaczą z bólu a kilka godzin później z radości. 
Pamiętam jak podłączona pod oksytocynę leżałam na porodówce obok dziewczyny, która rodziła. Pamiętam jak płakałam razem z nią gdy tuliła swoje maleństwo, pamiętam moje łzy, gdy usłyszałam pierwszy krzyk jej synka i pamiętam jak po jej porodzie wróciłam sama na salę przedporodową zamiast z Miłoszkiem na oddział noworodków... Pamiętam ten cholerny ból spowodowany poczuciem niesprawiedliwości. Tego, że już dawno po terminie. Cholerne 8 dni a on tam siedzi w brzuchu nie chcąc wyjść a ja leżę a to z balonikiem foleya a to pod oksytocyną... Choć chyba to już było lepsze od słuchania rad co powinnam robić by przyśpieszyć poród. Sex, mycie okien, chodzenie po schodach, picie naparu z liści malin... Wszyscy wiedzą lepiej...

Także dziś mam ten gorszy nastrój. Spowodowany chyba tym deszczem za oknem, którego zdecydowanie za dużo jest ostatnio.


1 komentarz :

  1. Zyczymy zatem porodu 2 dni przed terminem! Doskonale CIE rozumiem, w takich przypadkach po prostu nie da sie byc cierpliwym :)

    OdpowiedzUsuń