Ciąża i toddler na pokładzie.

Udostępnij ten post

Mówią, że ciężko. Że wstawanie. Ubieranie. Zmiany pieluch. Że starsze zajęłoby się już sobą. Albo zaprowadziłabyś do przedszkola i miałabyś spokój. Więc po co się śpieszyłaś z drugim? Mniejsza różnica wieku to dobrze? Nie! Choć jeszcze wczoraj mówili Ci, że tak najlepiej "z pieluch w pieluchy przejść"... Ale dziś już inaczej myślą. Bo patrzą na Ciebie zadowoloną i mają gula. Więc mówią, że kiepsko wyglądasz... Że nie dbasz chyba już o siebie. Że w pierwszej ciąży wyspać się mogłaś do woli. Wiesz serial, kawa, łóżko i ciastka. Zero obowiązków. Błoga nieświadomość tego co Cię czeka po porodzie. Wtedy byłaś głupia, Ty o macierzyństwie nic nie wiedziałaś. Tylko kupowanie słodkich ubranek i składanie łóżeczka w magicznym uścisku z partnerem. I mogłaś sobie pozwolić na zachcianki i wykręcanie się przed myciem podłogi ciążą. A teraz śniadania, obiadki, kolacyjki, biszkopty, sraczka, nocnik, choroby i wszystko to co najgorsze w macierzyństwie. Jakby ten mały człowiek, którego nosiłaś pod sercem był teraz gorszy. Był taki fe i be, bo tylko marudzi i wymusza na rączki... O matko jedyna! 
Mama mnie uczyła bym się zachowywała więc nie powiem im "spierdalaj". A chciałoby się... 
Wiecie co najbardziej jest denerwujące? Że ktoś tak serio myśli. Że patrzy/patrzyło na swoje pierwsze dziecko przez pryzmat tego co MUSI zrobić. A przecież nie sam stan ciąży jest w macierzyństwie najpiękniejszy a możliwość pokazywania świata małej istotce. Każdy uśmiech, każde zaskoczenie, każda nowa umiejętność. Jest czymś dla czego warto robić to wszystko. I przecież zdecydowanie zalety "posiadania" dziecka przewyższają niedogodności. Bo czym jest wstawanie o 6stej, 7mej w porównaniu z całusami dziecka? Czym jest kolejna obsrajdolona pielucha przy kwiatku wręczonym na łące. Albo ten uśmiech zadowolenia, bo udało się włożyć ludzika do samochodzika... 
Niczym są nieprzespane noce. Niczym są rozrzucone ziemniaki po podłodze i rozsypana karma kota. Niczym są i niczym zostaną. Ot mglistym wspomnieniem na tle tak wielu pięknych spraw, które wydarzyły się odkąd urodziłaś matko.
Nie będę kłamała. Nie łatwo schylić się po klocek po raz enty. Nie łatwo jest sprowadzić dwulatka choćby z pierwszego piętra. I odkąd jestem w ciąży celebruje chwile gdy Miłosz ogląda "Stacyjkowo" albo tą godzinę, w której sam bawi się zabawkami. A wychwalam pod niebiosa, że sam sprząta zabawki! Siadam obok niego na podłodze a on biega i wrzuca wszystko do pudeł. 
Bez wątpienia nie zamieniłabym mojego syna na nikogo innego na świecie. 
Bez wątpienia to jest najlepszy czas mojego życia. 
Bez wątpienia nawet jeśli będzie kiedyś ciężko z kolkami/ząbkowaniem/ulewaniem Maćka to przeżyjemy. 
Damy radę. 
Jesteśmy rodziną. 
A ja kocham moje dzieci. 


2 komentarze :

  1. Ja jestem mamą takich właśnie dwóch pociech, których różnica wieku wynosi 2.5 roku. I to jest świetne. Bo bawią się ze sobą, uwielbiają nawzajem, przytulają, całują. Odkąd Młodszy jest na świecie Starsza nie zrobiła mu nigdy najmniejszej krzywdy (czyli przez 1.5 roku).
    Będzie ciężko, na pewno ale ciesz się ze masz przy sobie męża codziennie. Bo ja niestety, ale sama z dzieciątkami jestem i nawet głupie wysłanie listu na poczcie jest dla mnie wyzwaniem, nie mówiąc już o zrobieniu większych zakupów i wniesieniu ich do mieszkania. Póki co, ciesz się spokojnymi nocami, bo ja za nimi strasznie tęsknie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Może być ciężko. Śpij Kochana, będziesz miała co wspominać po porodzie. ;) A tak poważnie... Ja od pięciu miesięcy jestem z dwójką, różnica 1,5 roku. Starszy jest cudowny i kochany. Rada ode mnie: nie pozwól nikomu straszyć Miłoszka młodszym bratem (niech rodzina nie powtarza mu "nie dotykaj", "bądź cicho" itp.), Maciek ma mu się kojarzyć z miłością, tulaniem i całusami. U mnie to działa. I zazdroszczę. Dobrego partnera. Mój jest strasznym jaskiniowcem, ale to długa opowieść i masa żalu.
    Będzie dobrze, a ze wsparciem będzie świetnie. I drugie piętro też znam - w ciąży wnosiłam na nie młodego, wózek i zakupy, teraz wnoszę dwóch młodych i zakupy. Jak trzeba, to da się radę. A "życzliwych" trzeba ignorować - widocznie nie wiedzą, ile taka dwójka potrafi dać szczęścia. :)

    OdpowiedzUsuń