Moja ciąża na zdjęciach...

Kochani za nami 7 miesięcy ciąży i z tej okazji chciałam Wam pokazać moje ulubione zdjęcia z drugiej ciąży. Wiem, że nie są wykonane przez profesjonalnego fotografa a przeze mnie i przez Daddiego ale mają dla nas magiczną, rodzinną moc, której żaden fotograf na świecie nie byłby wstanie uchwycić. Sesje zdjęciowe nie są dla nas. Rozumiemy i szanujemy idee sesji zdjęciowych ale zawsze oprócz pięknego obrazka rodem z okładki magazynu dla rodziców brakuje mi w nich spontaniczności i prawdziwości chwili. Tak to już jest ze mną… 

Po więcej zdjęć zapraszam na instagram:
https://www.instagram.com/beksa_lala/


    

Czytaj dalej

Oczekiwanie


Patrzę na swój brzuch i nie mogę uwierzyć, że on już tak urósł. Wczoraj byliśmy na USG i gdy zobaczyłam buźkę Maćka poczułam ciepło w sercu. Poczułam, że już zaraz za momencik do naszego domu przybędzie ON, dlatego dziś rano wyciągnęłam pudła z ubraniami dla Miłosza konsekwentnie skreślając z listy to czego nam brakuje. Bo brakuje tak niewiele.
Kiedy czekaliśmy na Miłosza było totalnie inaczej. Wszystko był nowe. Nieznany świat oczekiwania, dolegliwości ciażowych, moich nastrojów. Oboje chłonęliśmy wiedzę dotyczącą pielęgnowania dziecka. Kupowaliśmy mnóstwo, jak się później okazało dużo za dużo nieprzydatnych rzeczy a które to były opisywane jako MUST HAVE przy dziecku. Ale życie weryfikuje i tak oto teraz gdy spodziewamy się drugiego dziecka czujemy luz. Luz jeśli chodzi o wyprawkę, jaki wybrać wózek/materac do łóżeczka czy jakie ubrania będą odpowiednie dla czerwcowego dzieciaczka. 
Miłosz patrzy na to wszystko ze zdziwieniem, wiem, że on nie rozumie, że niebawem będzie w domu mała dzidzia ale z takim upodobaniem przekładał ubranka dla Maćka, że mnie każdym gestem rozczulał. Uwielbiam go. Wyjęliśmy gondolę, by ją odświeżyć a on pół dnia siedział w niej ze swoimi zabawkami. Gdy chciałam ją schować do szafy ze łzami w oczach mi zabronił. A wieczorem odbył "walkę" z naszym kocurem o miejsce w gondoli. Ach moje dzieciaki! 
Mimo wszystko jestem spokojna. Nie martwię się o zazdrość Miłosza w stosunku do Maćka. Nie martwię się czy będzie budził brata, czy będzie mu po złości coś robił. I nawet denerwuje mnie gdy ktoś ocenia mojego Lelka. Szczególnie, że zakłada, że będzie zły. Oczywiście nie wykluczam, że nie raz bawiąc się obudzi Maćka ale zakładać, że będzie zazdrosny? Perfidny? Nie... Ufam, że wszystko jest kwestią nastawienia rodziców. Pod ostatnim wpisem otrzymałam komentarz, za który bardzo dziękuje autorce:
"...Ja od pięciu miesięcy jestem z dwójką, różnica 1,5 roku. Starszy jest cudowny i kochany. Rada ode mnie: nie pozwól nikomu straszyć Miłoszka młodszym bratem (niech rodzina nie powtarza mu "nie dotykaj", "bądź cicho" itp.), Maciek ma mu się kojarzyć z miłością, tulaniem i całusami. U mnie to działa..."
Totalnie się z nim zgadzam. Wszystko jest owocem tego jaką atmosferę stworzymy od samego początku. Z resztą przecież mnie znacie. Wiecie, że dla mnie moje dzieci są cudami, za które jestem wdzięczna Matce Naturze.




Czytaj dalej

Wiosno!


Czuję wiosnę. Tak, bez wątpienia dziś do nas przyszła i nie odejdzie. Jesteśmy umówione na długi spacer, na kawę wypitą przy otwartym oknie, przez które wpada śpiew ptaków. Mówiła mi, że pora wyjąć wiosenny płaszcz, że zielono się zrobi i zapach miłości niebawem będzie czuć w powietrzu. Ten zapach to zapach kwitnącej mirabelki. Tej pod którą 9 lat wstecz staliśmy z Daddym podczas naszej pierwszej randki. Tej, która zanim przekwitła dowiedziała się, że mieszkamy już razem. Bo my wiedzieliśmy i myślę, że ona też wiedziała, że pod nią spotkały się dusze, które bez siebie nie chcą żyć. Dlatego tak kocham wiosnę. Przychodzi nowe, cieplejsze jutro. Przychodzi dłuższy dzień, cieplejsza noc. Cykanie świerszczy podczas nocnych przytulanek. I przez otwarte okno widać gwiazdy gdy leżymy w łóżku. Wiosna jest magiczna. Nie męcząca. Świeża w całej swojej okazałości. 
Jest inaczej.
Intensywniej. Relaksacyjniej. Przyjemniej. 
Kocham. 
Miłością nową codzień. 
Kochać, iść dalej, żyć, przyszłość tworzyć. 
Witaj wiosno.
Cieszę się, że jesteś! 


Czytaj dalej

Ciąża i toddler na pokładzie.

Mówią, że ciężko. Że wstawanie. Ubieranie. Zmiany pieluch. Że starsze zajęłoby się już sobą. Albo zaprowadziłabyś do przedszkola i miałabyś spokój. Więc po co się śpieszyłaś z drugim? Mniejsza różnica wieku to dobrze? Nie! Choć jeszcze wczoraj mówili Ci, że tak najlepiej "z pieluch w pieluchy przejść"... Ale dziś już inaczej myślą. Bo patrzą na Ciebie zadowoloną i mają gula. Więc mówią, że kiepsko wyglądasz... Że nie dbasz chyba już o siebie. Że w pierwszej ciąży wyspać się mogłaś do woli. Wiesz serial, kawa, łóżko i ciastka. Zero obowiązków. Błoga nieświadomość tego co Cię czeka po porodzie. Wtedy byłaś głupia, Ty o macierzyństwie nic nie wiedziałaś. Tylko kupowanie słodkich ubranek i składanie łóżeczka w magicznym uścisku z partnerem. I mogłaś sobie pozwolić na zachcianki i wykręcanie się przed myciem podłogi ciążą. A teraz śniadania, obiadki, kolacyjki, biszkopty, sraczka, nocnik, choroby i wszystko to co najgorsze w macierzyństwie. Jakby ten mały człowiek, którego nosiłaś pod sercem był teraz gorszy. Był taki fe i be, bo tylko marudzi i wymusza na rączki... O matko jedyna! 
Mama mnie uczyła bym się zachowywała więc nie powiem im "spierdalaj". A chciałoby się... 
Wiecie co najbardziej jest denerwujące? Że ktoś tak serio myśli. Że patrzy/patrzyło na swoje pierwsze dziecko przez pryzmat tego co MUSI zrobić. A przecież nie sam stan ciąży jest w macierzyństwie najpiękniejszy a możliwość pokazywania świata małej istotce. Każdy uśmiech, każde zaskoczenie, każda nowa umiejętność. Jest czymś dla czego warto robić to wszystko. I przecież zdecydowanie zalety "posiadania" dziecka przewyższają niedogodności. Bo czym jest wstawanie o 6stej, 7mej w porównaniu z całusami dziecka? Czym jest kolejna obsrajdolona pielucha przy kwiatku wręczonym na łące. Albo ten uśmiech zadowolenia, bo udało się włożyć ludzika do samochodzika... 
Niczym są nieprzespane noce. Niczym są rozrzucone ziemniaki po podłodze i rozsypana karma kota. Niczym są i niczym zostaną. Ot mglistym wspomnieniem na tle tak wielu pięknych spraw, które wydarzyły się odkąd urodziłaś matko.
Nie będę kłamała. Nie łatwo schylić się po klocek po raz enty. Nie łatwo jest sprowadzić dwulatka choćby z pierwszego piętra. I odkąd jestem w ciąży celebruje chwile gdy Miłosz ogląda "Stacyjkowo" albo tą godzinę, w której sam bawi się zabawkami. A wychwalam pod niebiosa, że sam sprząta zabawki! Siadam obok niego na podłodze a on biega i wrzuca wszystko do pudeł. 
Bez wątpienia nie zamieniłabym mojego syna na nikogo innego na świecie. 
Bez wątpienia to jest najlepszy czas mojego życia. 
Bez wątpienia nawet jeśli będzie kiedyś ciężko z kolkami/ząbkowaniem/ulewaniem Maćka to przeżyjemy. 
Damy radę. 
Jesteśmy rodziną. 
A ja kocham moje dzieci. 


Czytaj dalej