Wstałam dziś w nieziemsko fatalnym humorze. Nici z wysyłania energi światu, dobrobycie ducha etc... Od kilku dni deszcz, w środku lata nie nastraja pozytywnie, szczególnie gdy zamiast w samej pieluszce moje dzidzi chodzi w kurtce! What the fuuuuck?!
Narzekałam, do południa nie wyściubiłam nosa spod kołdry aż tu nagle ni z gruszki ni z pietruszki wyszło cudowne słońce. Aż 22 stopnie skłoniły nas do małej wycieczki.
Pogodo, aż tak nie mogłaś znieść mojego marudzenia, że postanowiłaś się poprawić?
Przyznam szczerze, że trudno było mi ogarnać wszystkie wpisy. Ze wszystkich wybrałam 26, potem 10 a potem myślę sobie: odłoże na jutro.
Długo się wachałam. Potem Daddy dorzucił trzy grosze i trwał spór o wygraną. I odlożyłam, wczoraj napisałam post ale zamiast opublikuj kliknęłam zapisz. A więc przepraszam z opóźnieniem ale są. Wybaczcie.
Będąc w ciąży zaczęłam oglądać filmy dotyczace pierwszej pomocy. Przyznam szczerze, że gdy oglądałam jak "reanimują" fantoma myślałam dwie rzeczy:
1. Przecież to takie proste.
2. Przecież mi się to nie przydarzy.
Obrałam za cel sobie bycie matką idealną, wszystko wiedzącą, zapobiegawczą.
Miałam:
- sprzątać z zasięgu wzroku i rączek przede wszystkim wszystkie niebezpieczne przedmioty np. takie, które dziecko może połknąć
- zabawki zawsze ale to zawsze dedykowane do wieku dziecka
- oko matczynej opatrzności miało czuwać non stop
I to generalnie przez 13 miesięcy życia mojego dziecka spisywało się znakomicie.
Ale.
Życie weryfikuje.
I zweryfikowało.
Dzień jak codzień. Wstaliśmy, mama piję kawę, dziecko już po śniadaniu bawi się zabawkami. Dalam mu herbatnika. Takiego najnormalniejszego w świecie herbatnika, takiego, którego już dziesiątki razy jadł. W tle leci bajka, Miłosz chodzi i "tańczy" przy tym gryząc wspomnianego herbatnika. Jeden gryz, drugi, okrążenie dywanu, trzeci gryz i? Zakrztuśnięcie. W sekundzie widzę łzy w oczach dziecka, próba zwrócenia herbatnika, nic nie dający odruch wymiotny i kaszlnięcia. I ja biegnąca, wywracająca jedną ręką Miłosza do góry nogami, druga ręka już leci w kierunku jego plecków i łup, łup niezamocne lecz stanowcze walenie nadgarstkiem w plecy. Herbatnik wypadł z gardła do buzi, wyrzucamy nieszczęśnika przy okazji wycierając ręką litry śliny, łzy moje i Miłosza by finalnie leżec z dzieckiem na podłodze tuląc go mocno do siebie.
Wiecie jak się wtedy poczułam? Jakbym drugi raz dała życie temu szkrabowi.
Cholerny herbatnik.
Cholerne zęby, których jest niby dziesięć ale nie pogryzyły herbatnika.
I ja cholerna matka, która powinna posadzić dziecko zniam dałam mu tego herbatnika (chociaż ile to razy zakrztusił się w foteliku?).
Zdarza się.
Wszystko się zdarza.
Najważniejsze by nie myśleć, że wszystko to zdarza się tylko innym.
Dlatego proszę Was Mamy. Te będące w ciąży i te które mają swoje maleństwo przy sobie. Te, które obejrzały jak wykonywać pierwszą pomoc w nagłych wypadkach też (w ramach przypomnienia).
Obejrzyjcie film instruktażowy.
Wypadki chodzą po ludziach. To się zdarza. Ważne by w razie wypadku umieć się zachować.
Oczywiście proszę o obejrzenie filmów dotyczących nie tylko pierwszej pomocy przy zakrztuszeniu ale także przy oparzeniach, upadku, skaleczenia sie i innych. Nie popełniajmy błędów myśląc np. "Jak można dopuścić do wychłodzenia organizmu dziecka". Wypadek na drodze w trakcie wyjazdu, długi czas oczekiwania na pomoc i zdarza się.
HappyTv ma chyba najprzystępniej pokazane bez zbędnych komentarzy osób trzecich.
Kochane kobietki. Zaniedbałam Was konkretnie ale mam tu takie zadanie do wykonania, które zajmuje mi ostatnio najwięcej czasu. A co to takiego? No nie moge jeszcze powiedzieć. Daddy narzeka, że tylko o tym wkółko mu mówię, mi się to śni po nocach a skrzynka e-mailowa dawno nie miała wiadomości o innej treści niż owe zadanie. No ale. Nie chcę mówić co ale uwierzcie mi: to dla mnie mega ważne i nie chce zapeszać.
Ale przecież nie zostawiłam Was tak całkiem samotnie.
Jest przecież konkurs a w nim niebanalna nagroda.
W międzyczasie pyknęło mi 27! lat...
Reszta po staremu.
Od jutra będę nadrabiała!
I macie troszkę nas na dowód, że mamy się całkiem świetnie! :)
Kilka dni temu dostałam link od koleżanki, który zawierał 200 zdjęć przedstawiające dawne czasy. Nie wiem nawet jak mam niektóre zdjęcia skomentować. Fajnie popatrzeć na pierwszego "kubusia puchatka" a serce się cieszy na widok dziecka cieszącego się z nowych butów lecz większość jest dla mnie dziwna... Na nic pisanie. Looknijcie sobie ;)