Po pierwsze: świeci słońce.
Po drugie: mamamamama mamamamama mnie obudziło z pyszczka Maciusia!
Po trzecie: o 10tej (tuż przed poranną kawą) na facebooku dostałam zdjęcie mojej suczki! Banan nie zszedł mi do teraz z twarzy.
Po czwarte: kwiaty. Jego uśmiech. Ciepło policzka. Jego "kochanie" i z "okazji miłości", bo wiesz, On wie, że miłość jest, po prostu jest codziennie. Teraz, zaraz, później, wciąż. Mimo tego, że ja jestem be i fe. Że zima dobiła mnie brakiem słońca. I energii zewsząd. Nie kokietuje. Jestem fe. I nie wiem czemu on mnie kocha. Ale obudziła się wiosna we mnie i jego oczy wciąż mają blask, którego potrzebuję. Potrzebuję, ponieważ go kocham.
Po piąte: jest dziś środa. Rozumiesz już, że moja dusza szaleje. Inaczej odbiera rzeczywostość. A to nawet i lepiej jeden dzień krócej w oczekiwaniu na moją przyjaciółkę.
Po szóste: muszę wybrać dla niem imię. I pamiętasz, jak mówiłam Ci o rozczarowaniu, że tamtej suczki mieć nie będę. Tej pierwszej. Widzisz, to nie tak chyba jednak było. Zwyczajnie tamta nie była dla mnie. Nie było jej duszy na mojej ścieżce życia. Za to klusia jest. Wiem to. Magia.
Kochajcie się.
Życie jest właśnie po to.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz